poniedziałek, 11 czerwca 2012

Numer Dwieście Ósmy. Poniewczasie.

To nie tak, że jest dobrze, więc Wiedźma nie ma o czym pisać. To nawet nie to, że jest źle. Po prostu jest ciężko. Tak cholernie ciężko. Wiedźma musi się skoncentrować na tym żeby oddychać. Żeby nie krzyczeć. Żeby działać jak należy i sprawiać wrażenie opanowanej spokojnej i w ogóle nic-się-przecież-nie-dzieje. Wdech-wydech minuta po minucie. Przygniatające poczucie bezsensu i beznadziejności własnej sytuacji. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie wokół Wiedźmy syf. Bałagan którego nie można ogarnąć, ale też nie można uciec i zostawić go za sobą. Pozostaje tylko siedzieć cicho i czekać aż minie, albo wrócą siły, by po raz kolejny spróbować się odgruzować, chociaż właściwie nie ma się pojęcia po co. Nie ma ani punktu oparcia czy zaczepienia, nie widać też celu. Tylko Wiedźma, a wokół pył i mgła. Pocieszające, jeżeli o jakimkolwiek pocieszeniu można myśleć, jest to, że w tym stanie, emocjonalno-uczuciowe bolączki stały się nieistotne i zupełnie nie na miejscu. Jakby te uczucia należały do kogoś innego, a nie do Wiedźmy. I chociaż gdzieś głęboko słychać jeszcze ich echa, to nie ma już nadziei, przez co owe echa stają się jeszcze bardziej dramatyczne, a głód drugiego człowieka jeszcze straszliwszy. Wychodzi na to, że po raz kolejny Wiedźma mazgai się i użala nad sobą i własną niedolą. tyle, że jakoś musi się pozbyć emocjonalnego balastu. A skoro na nic innego nie może sobie pozwolić, bo na przechodzenie tematu brakuje czasu i sił, a wyżywanie się na innych jest ostatnią rzeczą jaką Wiedźma chciałaby robić, pozostaje tylko napisać co się myśli czy czuje w granicach własnej rygorystycznej autocenzury.  Pewnie powinna zapisać to na kartce, a później spalić i pod żadnym pozorem nikomu nie pokazywać, ale jak zwykle Wiedźma wybiera irracjonalne "wyrzyganie" się na blogu. Bo skoro nic nie jest tak jak być powinno, to ... no właśnie co? Czy jest dla niej samej usprawiedliwieniem, że zachowuje się głupio i niedojrzale bo inni też tak się zachowują? Czy w porządku jest nie robić nic, bo inni też nie robią? Czy można pozwolić sobie na niedojrzałość tylko dlatego, że ci, którzy powinni zachowywać się dojrzale, bo w końcu są dużo starsi, zachowują się jak dzieci? Jak zachować obiektywne spojrzenie gdy Wiedźmę duszą pretensje i żal, których nie można wypowiedzieć, by nie skrzywdzić tej drugiej osoby? I najważniejsze. Gdzie przebiega granica wolności, między tym by powiedzieć co się myśli i czuje, a tym, by nie ranić tym innych?