czwartek, 26 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątysiódmy. Opadły na dno.

Mimo zaciskania zębów, trzymania kciuków, zaklinania rzeczywistości i innych magicznych praktyk Wiedźma skulała się na dno, to samo z którego tak pracowicie się w ostatnim czasie wygrzebywała. Znalazła się tam szybko i zupełnie nic na to nie mogła poradzić. Owszem, mogła się rozpłakać - i rozpłakała się, mogła wrzeszczeć, kopać w ściany, rzucać mięsem i tym podobne - i to również uczyniła. Nie zmienia to faktu, że światełko na końcu tunelu, czy może raczej tak zwanej czarnej dupy, okazało się oczywiście nie wyjściem, a nadjeżdżającym pociągiem, który przejechał się po Wiedźmie w tę i nazad robiąc z niej po raz kolejny cień siebie i kłębek nerwów. Po raz kolejny również Wiedźma owy wypadek przeżyła. Podniosła się otrzepała czarną sukienczynę i usiadła na torach. Teraz siedzi i myśli, co tu dalej zrobić. Obiecano jej zmianę warunków pracy na lepsze, szanse na wykazanie się, wyżycie artystyczne i samorealizację. Warunki zmieniono, a jakże, jednakże na gorsze. Ale w tym wszystkim nie ta zmiana warunków jest najgorsza, a zawiedzione Wiedźmie zaufanie, zdeptana Wiedźmia nadzieja i poczucie własnej wartości. Takich rzeczy się nie robi. Wiedźma zatem obraziła się na pracę i robi jedynie niezbędne minimum. W tak zwanym międzyczasie zastanawia się nad zmianami, jakie kroki przedsięwziąć by było lepiej i cóż dalej ze swoją, pożal się boże, "karierą zawodową" czynić.

wtorek, 17 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątyszósty. W tendencji spadkowej.

Malcontenta bardzo stara się nie marudzić i nie poddawać. Mimo, że ostatnio wszystko jest nie tak. Nie po jej myśli, za to na złość i wbrew. Zaciska zęby, oddycha głęboko i po raz kolejny próbuje poukładać wszystko na swoje miejsca, uporządkować życie, odżywiać się racjonalnie, przemilczeć pewne sprawy i nie dać się ponieść negatywnym uczuciom. Czuje się słabo i ma ochotę zniknąć w odmętach łóżka.

piątek, 13 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątypiąty. W oka mgnieniu.

Wiedźma miewa czasem takie przebłyski, chwile trwające nie więcej niż oka mgnienie, kiedy wydaje jej się, że dostrzega istotę rzeczy. Słyszy głos, który zarówno jest i nie jest jej głosem. Słyszy go wewnątrz siebie, jednak pochodzi on jak gdyby z zewnątrz. Wypowiada on niezwykle celne uwagi, trafia w same sedno rzeczy. Niestety głos ten pojawia się zwykle niespodziewanie i niejako na granicy świadomości, trochę jak przekaz podprogowy. Nim Wiedźma powtórzy sobie w myśli nieco głośniej te słowa, a już się rozwiewają i tracą sens. Zupełnie jakby próbować złapać dym. Pozostaje jej tylko niejasne wrażenie, że coś jej umknęło, że ledwie otarła się o Rzeczywistość. Że przez chwilę była tak mądra i bystra jak zawsze chciałaby być. Niestety to wciąż zbyt mało by zrozumieć i przestać bezsensownie szarpać się z Życiem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątyczwarty. Hiphopowy.

Wiedźma była wczoraj, w ramach pracy na koncercie hip-hopowym. Była, mimo, że poza paroma wyjątkami, nie gustuje w takiej muzyce, a chyba żadna inna subkultura nie jest jej bardziej obca. Wiedźma na blokowiskach bywa okazjonalnie, w gościach, więc w życiu nie siedziała na ławce przed blokiem, nie jarała, ale na koncert postanowiła zajrzeć. Najpierw nieśmiało, niby tylko zerknąć czy wszystko w porządku. Później z pobudek czysto kulturowych - chciała zbadać jak bawi się społeczeństwo hip-hopowe, zafascynowana rytmicznym falowaniem tylko jednej ręki każdego słuchacza. Na koniec przyzna, że obejrzała cały występ, również dla muzyki, tak różnej odwiedźmich preferencji muzycznych, ale jednak dobrej.
Jakiekolwiek były motywy każące zostać Wiedźmie na koncercie, wychodząc z niego, Wiedźma cały czas myślała o różnicach i niezrozumieniu. Zastanawiała się czy hip-hopowiec wpuszczony na metalowy koncert patrzyłby na pogo i trzepanie głowami, tak samo skonsternowany jak ona patrząca na hip-hopowców

sobota, 7 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątytrzeci. Lekko przymuszony.

A i owszem. Wiedźma lekko się do pisania przymusza. Nie tylko z resztą do pisania. Do wielu innych rzeczy również w ramach zwalczania nic-nie-róbstwa wynikającego z perfekcjonizmu. Bo przecież jest już dużą dziewczynką i doskonale rozumie, że lepiej nie będzie, za to może być jeszcze gorzej. Dlatego lepiej jest zrobić coś na miarę obecnych możliwości, niż czekać na lepsze możliwości, które być może nigdy nie nadejdą. Podobnie z czekaniem na Nowy Rok, żeby pewne działania powziąć - Wiedźma tak się w tym czekaniu zastała, że przepuściła właśnie pierwszy tydzień tego Nowego Roku. Pora się otrząsnąć i zabrać do pracy. Przede wszystkim tej nad sobą, dlatego Wiedźma w ramach dzisiejszego zmuszania się, zmusiła się do zaktualizowania kalendarza i przeczytania książki, którą powinna skończyć czytać dawno temu. Tyle rzeczy wciąż do zrobienia, a Wiedźma wciąż tak nieogarnięta...

środa, 4 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątydrugi. Zakompleksiony.

Wiedźma ma czasem, być może zupełnie słuszne, wrażenie, że ludzie biorą ją za idiotkę. Kiedy nierozsądną paplaniną próbuje wstydliwie okryć niezręczne milczenie. Albo kiedy jest zupełnie szczera i z całą nie przystającą jej naiwnością opowiada jakąś absurdalną historyjkę z jej życia. A może to zwyczajne wiedźmie kompleksy każą jej tak myśleć?

wtorek, 3 stycznia 2012

Numer Sto dziewięćdziesiątypierwszy. Dobrowolny.

Wiedźma leży w łóżku i przytłoczona wizją wcześniejszej pobudki nie może zasnąć. Myśli o nim. Że powinien być tu. Obok. A nie tylko jej samotne dłonie na poduszce. Myśli. Co byłaby skłonna oddać za jego bliskość. Dlaczego akurat jego. Nie kogoś innego. No właśnie. Skupmy się na tym. Pomódlmy za to...ojcze nasz bla bla bla, ale bądź wola TWOJA. Twoja, nie jej, bo sama nie wie czego chce. Co jest dla niej dobre. Bo tak jest łatwiej. Bezpieczniej. Wygodniej. Bo jak nie wyjdzie. Jak się spierdoli, to wtedy tak miało być. Taka była jego wola. Jego. Nie, kurwa, twoja nieudolność. Słodkich snów.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiąty. Będący konsekwencją noworocznych postanowień.

Od kilku lat jednym z marzeń Wiedźmy jest prowadzenie regularnego dziennika a la Virginia Woolf czy Sylvia Plath. W zeszłym roku nawet się o taką próbę pokusiła. Skoro dziwnym zbiegiem okoliczności dostała nadprogramowy terminarz postanowiła w nim prowadzić dziennik. Puste linijki pod datą miały motywować ją do pisania. Niestety wywoływały efekt odwrotny do zamierzonego i ilość czystych stron przerosła Wiedźmę, podobnie ilość jej narzekań i ograniczona ilość miejsca na opis dnia. Niby dostała na urodziny notes, do którego mogłaby się z tym dziennikiem przenieść, tyle że postanowienie upadło. Odrodziło się w nowym roku, w postaci nieśmiałej chęci. Tyle, że Wiedźma nie potrafi być z sobą aż tak szczera. Przerasta ją pensjonarska forma i wizja siebie jako romantycznego dziewczęcia piszącego dziennik późną nocą i chowająca go pod materac łóżka. Kpina! Już lepiej chyba pozostać przy blogu. Co prawda nie pozwala on na całkowity emocjonalny i mentalny ekshibicjonizm, ale pozwala wyrzucić z siebie co najgorsze, zapisać co w danej chwili wydaje się mieć znaczenie. Przy tym wszystkim nie jest tak sentymentalny jak tradycyjny pamiętnik.

niedziela, 1 stycznia 2012

Numer Sto Osiemdziesiątydziewiąty. Pierwszy w nowym roku.

Nowy Rok. Nowa, czysta kartka do zapisania. Wiedźma odwraca stronę w swoim notesie . Będzie teraz, przez jakiś czas, pisać staranniej i częściej. Będzie starała się robić wszystko jak najlepiej, niczego nie odwlekać. Będzie się starała bardziej zdystansować i mniej spinać. Patrzyć z lepszej, dalszej perspektywy. Nie będzie sobie obiecywać za dużo, tylko realizować zamierzone cele. Powoli, ale skrupulatnie. Uwolni się od tego, co ją w życiu uwiera. Będzie lepiej. Tylko nie wolno się niepotrzebnie spinać, jeżyć i zamykać w sobie. Więcej wiary. I mniej histerycznych reakcji na tę kurwę w zielonym. Będzie dobrze.

Co zaś do samego końca starego roku, to Wiedźma wystąpiła w charakterze gospodyni skromniutkiej sylwestrowej domówki.  Żałowała odrobinę, że zorganizowała ją dla tak mocno elitarnej grupy, ale mówiąc szczerze, nie do końca czuła, że to jej impreza. Bała się, że będzie drętwo i chciała, by w razie czego, jej towarzyską klęskę oglądała jak najmniejsza liczba osób. A szkoda, bo jeszcze kilka bliskich jej osób z pewnością sprawiłoby Wiedźmie sporo radości swoją obecnością.
Zarówno po paru głębszych, jak i na trzeźwo sama przed sobą musiała przyznać, że przykro jej (tak, tylko i wyłącznie z powodu jednej osoby), że nie przyjęła zaproszenia na Sylwestra nad morzem. Choć, przekonuje samą siebie, tak było lepiej. Że po pierwsze przecież na początku nie wiedziała, jak wygląda lista gości zaproszonych na tę imprezę, a po drugie doskonale pamięta słodko-gorzkiego Sylwestra sprzed lat, gdy uparła się, że show-must-go-on i całą imprezę trzymała się dzielnie i pokazała kto ma klasę i kto co stracił, ale po powrocie do domu długo łkała w poduszkę.
Nie licząc, tej chwilowej, choć ciężkostrawnej myśli o tym, że być może powinna być gdzie indziej, Wiedźma zalicza Sylwestrową Noc do udanych. Może nie był to Sylwester Marzeń, ale było bardzo przyjemnie i sympatycznie. Oby w Nowym Roku jak najwięcej takich przyjemnych wieczorów i nocy. Amen.