poniedziałek, 26 grudnia 2011

Numer Sto Siedemdziesiątyósmy. Komediowo-romantyczny.

Wiedźma szczerze nie znosi komedii romantycznych. Nie chodzi jej bynajmniej o ich banalność czy trywialność. Nie chodzi o drugorzędne dialogi czy tandetne sceny. To wszystko jest w stanie zaakceptować, jako części składowe konwencji gatunku. Wiedźma nienawidzi tych filmów za złudną nadzieję jaką dają małym głupiutkim wiedźmom, takim jak ona. Przecież niejednokrotnie już się przekonała, że coś co zaczyna się jak film, najczęściej kończy się jak życie. Chyba nikt nie wie lepiej od Wiedźmy, że słowne potyczki i cięte riposty są bez znaczenia, a iskrzenie im gwałtowniejsze tym szybciej się wypala. Oglądanie tych wszystkich bzdur najzwyczajniej w świecie boli. Bo dlaczego skoro tamtym się udaje to jej, kurwa nie. Nigdy. Że nie ma happy endów. Nie w życiu Wiedźmy, gdzie im mocniej się chce tym dramatyczniej się nie udaje. I niech nikt jej nie karmi ułudą, że to wszystko po to, żeby koniec tej historii był z wielką pompą. It never happened to her.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Numer Sto Siedemdziesiątyszósty. Przedświąteczny.

Odkąd Wiedźma wykluczyła pierwiastek boski ze świąt, zaczęła je lubić. Bawią ją wszyscy Ci ludzie, którzy przed świętami uciekają, bojkotują je. Bo po co? Czyż nie lepiej je zaakceptować? Przecież to magiczny czas. Czas dobroci, odnowy. Wieczory pełne ciepła i ludzkich uśmiechów. Okazja, do obdarowania najbliższych i przypomnienia o dalszych znajomych. Pretekst do tego by być blisko, by wybaczać, uśmiechnąć się. Motywacja, by więcej pomyśleć o innych. Przecież na co dzień jesteśmy tak bardzo na sobie skupieni, że dla innych nie mamy czasu.
W świętach (oczywiście poza rodzinną wigilią) irytują tylko Wiedźmę terminy. Chyba po prostu za wszystko zabiera się za późno. W tym roku była niemal pewna, że jej się udało, ale niestety zbyt szybko spoczęła na laurach i została z tyłu. teraz kombinuje skąd wziąć jeszcze trochę czasu na dokończenie prezentów, na świąteczne dekoracje. Wierzy, że jeśli się spręży to na pewno jej się uda.
Samej sobie też już kupiła prezent. Po wielu pomysłach i autopersfazjach zdecydowała się na najbardziej praktyczny z możliwych prezentów. Z niecierpliwością czeka na to co dostanie od innych. Uśmiecha się do świąt i wizji błogiego wypoczynku.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Numer Sto Siedemdziesiątypiąty. Poniedziałkowy.

Wiedźma na szczęście nie jest przesądna. Na szczęście - bo gdyby wierzyła, że jaki poniedziałek, taki cały tydzień, spokojnie mogłaby wziąć tydzień zaległego urlopu i schować się pod kołdrą z Nikodemem i książkami. Mimo chandry i potwornego bólu głowy uśmiecha się smutno sama do siebie i szepcze, że przejdzie, że jutro będzie lepsze. Nie stać jej na luksusy użalania się nad sobą, zbyt wiele kosztowało zmuszenie się do jakiegokolwiek działania i choć nadal robi dużo mniej niż sobie zakłada, to i tak obecne mniej jest dużo lepsze od starego mniej, czyli niemal nic.

niedziela, 11 grudnia 2011

Numer Sto Siedemdziesiątyczwarty. Podsumowujący.

Minął ponad miesiąc od ostatniego posta. Niedobrze- myśli Wiedźma.
Dobrze, że chociaż odrobinę się pozbierała, zrobiła co nieco, choć ciągle uważa, że zbyt mało. Mimo, że myśli, że stara się w danym momencie wystarczająco mocno, z perspektywy czasu stwierdza, że robi zdecydowanie za mało. Przerasta ją czas, ilość rzeczy, które w danym czasie powinna zrobić. Ale się nie poddaje. Zaciska zęby i niezdarnie próbuje zrobić kolejny krok w przód. Musi tylko zacisnąć zęby. Przestać oglądać się za siebie. Przestać rozglądać się na boki, skończyć porównywać swoje postępy z postępami innych. Musi się rozluźnić, złapać równowagę i oddech. To co robi powinno jej się wydać naturalne, a nie wymagające wysiłku.

Szzza, trzeba odczekać chwilę, aż w Wiedźmie uspokoją się demony. Aż przestanie się czuć, jak worek pełen węży. Nie może pozwolić, żeby znów ta ciemniejsza strona wzięła górę.
Wiedźma bierze głęboki oddech i nastawia budzik. Jutro znów jest poniedziałek. Dobry dzień by wskoczyć na kolejny, wyższy poziom działania.