wtorek, 29 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Szósty. Psychiatryczny.

...Czyli stąd do wariacji.
Bo jak nazwać to że jadąc autobusem w jedną stronę nieopatrznie stanęłam nad jakąś umysłowo chorą kobietą, której wieku nawet nie jestem w stanie określić. Jak zahipnotyzowana całą drogę patrzyłam na osobliwe ruchy jej głowy i dłoni. Choć bardzo chciałam nie mogłam oderwać wzroku.
Natomiast jak wracałam z. Usiadła obok mnie pani psychiatra, która mimo iż miałam słuchawki na uszach i wzrok wbity w przeciwną do niej stronę postanowiła wciągnąć mnie w rozmowę o Miastach.
Na dodatek dostałam dziś książkę Virginii Woolf, jakby nie patrzyć też wariatki.
Czyżby ktoś mi chciał coś powiedzieć?

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Piąty. Poświąteczny.

Strasznie trudno zabrać się za cokolwiek po świątecznym lenistwie, więc argumentem, że głupio by było pod koniec grudnia zaniechać noworocznego postanowienia i nic nie napisać. Dlatego leniwie siadam przed komputerem, i zabieram się do pisania, sama nie bardzo wiedząc jeszcze o czym. Wzrok z monitora ucieka mi na laptopa leżącego obok.
Cóż, święta spędziłam najlepiej jak mogłam, śpiąc czytając w łóżku i jedząc. Postanowiłam nie przejmować się konwencjami i tym że coś wypada coś się powinno a czegoś nie. Nie czułam klimatu świąt więc nie świętowałam.
Po raz kolejny przekonałam się, że jeśli sama o siebie nie zadbam to nie zadba o mnie nic. I jeżeli ktoś ma mnie rozpieszczać to ja sama. Stąd pod choinka laptop i kilka książek, bo w sumie co więcej do szczęścia Asicy może być potrzebne?

Ze świadomości wypycham wszelkie próby podsumowania roku. Za dobrze wiem, ze nie wypadną one korzystnie. Sylwester coraz bliżej a ja mam nastrój mocno średnio bankietowy. Co prawda kupiłam sukienkę i bieliznę pod sukienkę ale to przecież nie znaczy nic. Kupiłam bo trzeba było. Tak, właśnie ja zrobiłam coś nie dlatego że chciałam a dla świętego spokoju. Starzeję się i kruszeję...
Jeżeli mogę mieć jakieś co do Sylwestra życzenia, to chciałabym w tym dniu odebrać telefon od jednej, a może nawet dwóch osób. Od osób do których sama nie zadzwonię, choćbym nie wiadomo jak sponiewierana była.

środa, 16 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Czwarty. Śniegowo-świateczny.

Wiedźma w pocie czoła doprowadziła do stanu używalności swoją siedzibę. Umyła okno, wymiotła z kątów wszelkie pajęczyny i ciciki. Rozłożyła dywan, powiesiła obrazy. Z szafy wyrzuciła wszystkie ukochane aczkolwiek nie zdatne już do noszenia ubrania. Pożegnała się z nieużywanymi od dawna farbami i pędzlami i schowała je na dnie przepastnego kredensu. Poukładała wszystkie książki równiutko na półce i wyrzuciła wszystkie stare listy i kalendarze. Na wierzchu zostawiła tylko tę jedną książkę, którą czyta od kilku lat, regularnie porzucając ją i wracając. Wciąż do przodu. Teraz ją skończy. Teraz jest właśnie jej czas. Tak czuła wiedźma.

Przez świeżo umyte szyby okna podziwia wirujący w powietrzu pierwszy śnieg i uśmiecha się do każdej spadającej śnieżynki. Szepcze do siebie, że dziś jest pierwsza łososiowa noc. Tajemne święto wiedźmy.

Dumnie spogląda na wypisane, gotowe do wysłania kartki świąteczne.  W tym roku święta jej nie zaskoczą! W tym roku się im nie da!

wtorek, 8 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Trzeci. Szczęśiwy.

Być szczęśliwym to chyba zadowalać się tym co zsyła los, a nie samemu los kreować.
Próżne marzenie człowieka o byciu bogiem.
Więc dlaczego, skoro o tym wiem nie potrafię?

czwartek, 3 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Drugi. Po ciemku.

Odkąd w moim pokoju poprzez tryumf nad ostatnią żarówką w żyrandolu, zapanowała ciemność, nastał bałagan totalny. Na komodzie zalegają sterty ubrań, swetry wiszą z resztą również na oparciach foteli i kanapy, w łóżku oprócz piżamy czai się nie używany koc, jakieś pluszowe misie, Pan Dora nie- on na stałe zamieszkał w torebce. Na biurku mam miks kosmetyków naczyń płyt CD i kartek pełnych raczej nie udanych szkiców. Nie potrafię, nie chce mi się nad tym zapanować. Mam nadzieję, że mama podlewa Pana Wrzosa, bo ja ie wiem kiedy robiłam to po raz ostatni. Pokój zaczął przypominać norę, a ja nie mam czasu, a przede wszystkim ochoty i siły by zabrać się za jego uporządkowanie. Każdą wolną chwilę próbuję przespać- wciąż brak mi snu. Na szczęście cały ten mój chaos spowija łaskawa ciemność.