wtorek, 27 września 2011

Numer Sto Sześćdziesiątytrzeci. Zaklęty.

Wiedźma zaklina czas. Zaklina scenografię. Ciepłe jesienne słońce i rośliny we wszystkich odcieniach żółci złota i brązu. Zaklina każdą sekundę, w której czuje się szczęśliwa. Chwyta je w dłonie i przygląda im się dokładnie, zanim pozwoli przeminąć. Wie, aż za dobrze, że te radości nie będą trwać wiecznie, że jest w nich jakaś fałszywa nuta. Wszystko to jest jakby nowa tapeta naklejona na starą i zniszczoną. Niby wszystko jest pięknie, ale wciąż pozostaje świadomość brudu warstwy pod spodem.
Sza! Wiedźmo, ciesz się jesienią i nie myśl za dużo!

poniedziałek, 26 września 2011

Numer Sto Sześćdziesiątydrugi. Dobry.

Wiedźma ostatnio nie może się samej sobie nadziwić. Że sprawy toczą się swoimi właściwymi torami. A to co nie wychodzi, jest nie do końca dobre, czy się nie podoba Wiedźma zbywa tylko łagodnym uśmiechem. Ciii... dobrze jest jak jest myśli. A co ma być i tak będzie, dodaje. Dziwi ją, że do tego spokoju wystarcza jej tak niewiele - czyjś głos, rozmowa, która raczej powinna jej sprawić przykrość niż radość. Dziwne, myśli Wiedźma nie poznając siebie. Patrzy z zupełnie innej strony, jakby to wszystko nie do końca jej dotyczyło. Jakby życie toczyło się gdzieś obok, nie było takie ważne jak powinno. A może właśnie nie powinno? Może chodzi o to co na co dzień niezauważalne. Czego nie można dotknąć a jedynie zbliżyć się, na jak najmniejszą możliwą odległość. Wiedźma nie ma zamiaru się nad tym zastanawiać, bo wie, że mądrzejsi od niej do niczego nie doszli w tej materii. Cieszy się że jest dobrze. Spokojnie. I chce jak najdłużej pozostać w tym stanie.

czwartek, 22 września 2011

Numer Sto Sześćdziesiątypierwszy. Niedowidzący.

Malcontenta jakiś czas temu przeczytała jakiś wywiad z pewną znaną postacią, która to ubolewała nad tym, jak to po operacji korekcji wzroku nagle dostrzegła wszystko wyraźnie i wcale nie podoba jej się to, że teraz dostrzega wszystkie drobiny kurzu na meblach, najmniejsze zmarszczki na swojej twarzy itp. Malcontenta doskonale rozumie tę pewną znaną postać. Sama nie może przyzwyczaić się do ciągłego noszenia okularów. Czasem lubi niedowidzieć. To pozwala jej bardziej używać wyobraźni, intuicji. Czasem przyjemnie jest być zaskoczony, że coś co widzieliśmy z daleka z bliska okazało się czymś innym.
Gorzej już, że Malcontenta wydaje się być również niedowidzem emocjonalnym i socjologicznym. Czego niedowidzi to sobie dopowie, co chce zobaczyć to sobie wmówi. Stąd później próżne nadzieje, wielkie rozczarowania i inne w tym stylu. Jednak w tych wszystkich emocjonalnych porażkach i społecznych pomyłkach najgorsze jest to, że Malcontenta nie potrafi otworzyć oczu i zobaczyć jak jest na prawdę, zupełnie jak nie może się przemóc by stale nosić okulary. A może wcale tego nie chce, może woli żyć ułudą, fantazją, od jednego niewyraźnego znaku do drugiego.

niedziela, 18 września 2011

Numer Sto Sześćdziesiąty. Zastanawiający.

Wiedźmy chyba nigdy nie przestanie zaskakiwać, że ktoś może ją lubić. Takie wyznanie zawsze wprawia ją w zakłopotanie i dziwi. Bo przecież Wiedźma zna siebie. Wie, aż za dobrze, że jest trudna. Więc na ogół wydaje jej się, że ktoś kto mówi, że j lubi na ogół po prostu jej nie zna. Podobnie jak myśli o facetach, którzy mówią, że jest ładna, że mają fatalny gust.

sobota, 17 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątydziewiąty. Zalany,

Są czasem takie dni, kiedy lepiej byłoby nie wstawać z łóżka. Są takie słowa, których lepiej nie wypowiadać. Wiedźma przekonała się dziś o tym dość dotkliwie. Od rana wszystko się jej sypało, plątało i komplikowało.b Apogeum miało jednak miejsce przed szesnastą. Wiedźma wybrała się z koleżanką z pracy jako zaopatrzeniowiec po żarło do McDonalda, pięknie szlachetnie i wspaniałomyślnie. Jednak przy wyborze z menu, Wiedźma niepotrzebnie się zastanowiła, zwątpiła w to czy chce stamtąd Colę i to był błąd. Papierową torbę pełną smakowitych fast foodów Wiedźma położyła sobie na kolanach - ot żeby pilnować by żaden z 4 półlitrowych kubków pełnych Coli nie przechylił się i nie wylał To był kolejny błąd. Całą drogę Wiedźmie wydawało się, że kubki są wyjątkowo zimne, bo przecież, niemożliwe żeby były mokre... No właśnie... już na parkingu przed miejscem pracy Wiedźmy okazało się, że pan obsługujący koleżankę Wiedźmy nie zapakował napojów na tekturową wytłoczkę, a włożył bezpośrednio do papierowej torby. Rezultat tego haniebnego niedopatrzenia był taki, że przy wysiadaniu z samochodu, jeden z kubków otworzył się i bezczelnie rozlał na spodniach Wiedźmy. Pociekło także na siedzenie i wycieraczkę. W wyniku tego zdezorientowana Wiedźma siedziała w mokrych spodniach z mokrym tyłkiem na mokrym siedzeniu z nogami w kałuży Coli gromadzącej się na wycieraczce. Udało jej się uratować burgery i frytki przed zamoknięciem. Sama jednak musiała czym prędzej ewakuować  się do domu w celu przebrania spodni i zmycia zdradliwej słodkiej i lepkiej substancji zarówno z ud jak i z tyłka. Dzięki temu doświadczeniu Wiedźma przypomniała sobie jak ogromnym komfortem dla niemowlaka jest sucha pielucha.

czwartek, 15 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątyósmy. Kasztanowy..

Jak co roku o tej porze Malcontenta daje się ponieść dziecięcemu odruchowi zbierania kasztanów.To już druga jesień, gdzie w zbieraniu kasztanów pomaga, albo raczej przeszkadza Pan Agreścik. Chociaż to właśnie pies zadowala się jednym kasztanem w pysku, podczas, gdy Malcontenta chodzi w okół drzewa tak długo, aż wyzbiera spośród opadłych rudych liści wszystkie kasztanowe skarby. W myślach Malcontenta dziękuje serdecznie temu, co to wpadł na pomysł kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, żeby na podwórku posadzić kasztanowiec, Zastanawia się też, jakim człowiekiem trzeba być, żeby oprzeć się zbieraniu kasztanów.

poniedziałek, 12 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątysiódmy. Czytelniczy.

Wiedźma znów została rozdarta między rozkosze czytania książek, a wysublimowaną przyjemność obcowania z literaturą, a właściwie Literaturą. Uderzyła ją straszliwa świadomość, że prawdopodobnie w życiu nie zdąży przeczytać wszystkiego, co chciałaby przeczytać. Tym straszliwszy wydaje jej się wybór kolejnych pozycji na liście "Przeczytać", bo przecież na wielką literaturę nie koniecznie ma teraz ochotę, a szybko czytające się książki ostatnimi czasy mimo wciągania w swój świat raczej ją niesamczą. Zupełnie jak z jedzeniem drugiego deseru - niby było pyszne i dało dużo radości, ale chwile później przychodzi uczucie przesytu, a może nawet niestrawności i żal, że nie zamówiło się samej herbaty. Jeszcze gorsze jest to, że pamięć Wiedźmy nie jest najlepsza i po pewnym czasie zacierają się nawet te najbardziej ukochane historie. Wobec czego po raz kolejny Wiedźma sama siebie stawia przed dramatycznym wyborem - czy przeczytać po raz kolejny ukochanego Dostojewskiego, czy jednak czas ten poświęcić na poszukiwania w twórczości innych autorów.
I co tu zrobić kiedy na półce zalega kilkanaście nie przeczytanych książek, a Wiedźmę ciągnie na "Wichrowe Wzgórza"?

poniedziałek, 5 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątyszósty, Z cyklu: znowu to samo.

Again. Jak to się mówi. Temat-rzeka, kolejna nie-kończąca-się-opowieść, do jakich nieznośną skłonność przejawia Malcontenta. A było już tak dobrze, doszła już do wniosku, że z tych dwóch, to właśnie bez niego mogłaby się obejść. Przestała codziennie w drodze do pracy obracać głowę w stronę muru, dokładnie w tym miejscu, gdzie ktoś zupełnie bez sensu napisał jego imię...Chociaż właściwie przestała, bo miała urlop. No ale ileż można? Ile czasu trzeba nim wypalą się wszystkie sentymenty? Zamilkną echa uczuć?
A z drugiej strony, fascynująca jest siła intuicji, bo niby na jakiej podstawie Malcontenta cztery nic-dla-niej-nie-znaczące literki w opisie gg uważa, za coś niedobrego, godnego niepokoju i paniki? Chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać te jej histeryczne napady paniki.

niedziela, 4 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątypiąty. Muzealny.

Wiedźma zwiedzała wczoraj pałac w Pszczynie. Zachłysnęła się barokowym przepychem, a różowe ściany pełne białej sztukaterii nieomal ją rozczuliły. Jednak mimo tego całego piękna i przepychu dziwnie było jej chodzić między w pełni umeblowanymi pokojami, łóżkami zasłanymi pościelą, w każdej chwili gotowymi przyjąć zmęczonego księcia czy księżniczkę. Dziwnie, bo w ogromnych kolorowych pomieszczeniach nie było życia. Wiedźma wchodząc po schodach chciała, by minęły ją pędzące biegiem jakieś nieduże książątka, a w sypialni, choć to zupełnie irracjonalne, ale miała cichutką nadzieję zastać jakąś wielką damę upinającą włosy przy toaletce. Jakoś tak, trudno było pogodzić przepyszne pokoje z współczesnymi, byle-jak-ubranymi ludźmi. Wiedźma przyznaje, że czuła się zupełnie nie na miejscu w dżinsach i trampkach, że może czułaby się lepiej depcząc miękkie dywany stopą obutą w odpowiednie pantofelki, koniecznie pod kolor przepysznej sukni, którą powinna mieć na sobie.
A w ogóle to, zwiedzanie w tej absurdalnej ciszy byłoby zupełnie nie do zniesienia, gdyby w głowie nie grał jej sam Mozart. Wiedźma doszła do wniosku, że w takich miejscach, zamiast ciszy powinna być serwowana gościom odpowiednia oprawa muzyczna stosowna do otoczenia. Bo przecież Sala Lustrzana aż prosiła się o pianistę, a  w parku na wyspie idealnie pasowałby kwartet smyczkowy.

piątek, 2 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątypiąty. Towarzyski.

To zadziwiające, myśli Malcontenta, że bardziej odpowiada jej towarzystwo znajomych niż przyjaciół. Trochę ją ta świadomość niepokoi, trochę przeraża, ale chyba najbardziej dziwi. Bo to dziwne, że poczuła się bardziej odprężona zrelaksowana, że lepiej się bawiła z koleżankami, a nie z przyjaciółkami, które prawdę powiedziawszy ostatnio irytują ją coraz bardziej, a może to sama siebie irytuje coraz bardziej.
Zadziwiające dla Malcontenty jest również to, że ludzie wracają, że dawno już spisane na straty znajomości odradzają się na nowo. Mocniejsze i głębsze, a może nawet prawdziwsze. Fascynujące jest to, że nasze losy splatają się ponownie, zupełnie pozbawione logiki, jak linie Browna.

czwartek, 1 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątyczwarty. Wyśniony.

Są takie sny, których nie sposób nigdzie przypisać. Nijak wyjaśnić i z niczym połączyć. Jakość obrazu jest piorunująca. Kolory ostre, że aż bolą, niespotykana głębia obrazu. Senne HD. Miejsca, w których z całą pewnością nie była nigdy Malcontenta, a tym bardziej Wiedźma. Leśne ścieżki, albo stare kamienne domy i figury potężnych aniołów. Drzewa tak zielone, że niemal niebieskie i niebo o niespotykanej czerwonej barwie.
Są też sny, w których Malcontenta spotyka tych, z którymi inaczej by się nie spotkała. Zerwane znajomości, spalone mosty...Postacie mówią swoimi prawdziwymi głosami, których normalnie nie można sobie przypomnieć.
Najgorsze są jednak te sny, z których nie można się obudzić. Trzeba się z nich wyplątywać jak z lepkiej pajęczyny. Później, wybudzone ze snu ciało jest rozedrgane. Jakby każda jego cząsteczka wibrowała osobno, w znanym tylko sobie rytmie.
A jednak Malcontenta chętnie poddałaby się znów tym torturom, żeby tylko znów jej się przyśnił.