sobota, 17 września 2011

Numer Sto Pięćdziesiątydziewiąty. Zalany,

Są czasem takie dni, kiedy lepiej byłoby nie wstawać z łóżka. Są takie słowa, których lepiej nie wypowiadać. Wiedźma przekonała się dziś o tym dość dotkliwie. Od rana wszystko się jej sypało, plątało i komplikowało.b Apogeum miało jednak miejsce przed szesnastą. Wiedźma wybrała się z koleżanką z pracy jako zaopatrzeniowiec po żarło do McDonalda, pięknie szlachetnie i wspaniałomyślnie. Jednak przy wyborze z menu, Wiedźma niepotrzebnie się zastanowiła, zwątpiła w to czy chce stamtąd Colę i to był błąd. Papierową torbę pełną smakowitych fast foodów Wiedźma położyła sobie na kolanach - ot żeby pilnować by żaden z 4 półlitrowych kubków pełnych Coli nie przechylił się i nie wylał To był kolejny błąd. Całą drogę Wiedźmie wydawało się, że kubki są wyjątkowo zimne, bo przecież, niemożliwe żeby były mokre... No właśnie... już na parkingu przed miejscem pracy Wiedźmy okazało się, że pan obsługujący koleżankę Wiedźmy nie zapakował napojów na tekturową wytłoczkę, a włożył bezpośrednio do papierowej torby. Rezultat tego haniebnego niedopatrzenia był taki, że przy wysiadaniu z samochodu, jeden z kubków otworzył się i bezczelnie rozlał na spodniach Wiedźmy. Pociekło także na siedzenie i wycieraczkę. W wyniku tego zdezorientowana Wiedźma siedziała w mokrych spodniach z mokrym tyłkiem na mokrym siedzeniu z nogami w kałuży Coli gromadzącej się na wycieraczce. Udało jej się uratować burgery i frytki przed zamoknięciem. Sama jednak musiała czym prędzej ewakuować  się do domu w celu przebrania spodni i zmycia zdradliwej słodkiej i lepkiej substancji zarówno z ud jak i z tyłka. Dzięki temu doświadczeniu Wiedźma przypomniała sobie jak ogromnym komfortem dla niemowlaka jest sucha pielucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz