niedziela, 31 stycznia 2010

Numer Osiemdziesiąty Dziewiąty. Zimowy.

Panna Malcontenta z przykrością i pewnym zażenowaniem odkryła, że dziś jest 31, ostatni dzień miesiąca, zabolało ją to tym mocniej, gdy odkryła, że w tym miesiącu na blogu zabrała głos zaledwie dwa razy i to za każdym razem z poczucia obowiązku. Boli ją ten trzydziesty pierwszy, również dlatego, że minął miesiąc, a ona nic. Nie popchnęła do przodu żadnej ze swoich spraw. Niby nic nowego, ale. Ona wmawia sobie, że to wszystko przez tę zimę, śnieg za oknem, mróz i lód na chodnikach, czeka, aż śnieg przybrudzi się jeszcze bardziej. Wiejącemu w oczy wichrowi powie wtedy: "wiesz, ja tak zawsze wyobrażam sobie piekło, ciemne puste okna, przenikliwie zimny wiatr i lód na chodnikach i przede wszystkim tę pustkę". Bo Panna Malcontenta ma dziwne wrażenie, że większość jej znajomych zamarzła, albo zapadła w zimowy sen. I ona doskonale to rozumie, sama zmusza się by mówić, by odpowiadać na smsy czy odbierać telefony. Zmusza się co rano, żeby wstać, żeby się ubrać, uczesać umalować, żeby wyglądać choć trochę jak człowiek. Zmusza się żeby jeść, żeby mówić. Czuje się zupełnie nieobecna i  gdzieś poza sobą samą.
Jest niedźwiedzicą i to bynajmniej nie tą jasno świecącą na firmamencie nieba, ani tym bardziej nie drugą żoną Cortazara, jest najzwyklejszą w świecie niedźwiedzicą, która powinna zapaść w zimowy sen, a nie zmuszać się do czegokolwiek.

niedziela, 24 stycznia 2010

Numer Osiemdziesiąty Ósmy. Nijaki.

Panna Malcontenta wciska się głębiej w ciepły sweter. Najchętniej nie wyściubiała by nosa poza kołdrę i delektowała lekturą "Podróży w Świat" Pani Woolf. Lektura tym smaczniejsza jest, bo panna Macontenta karmiła się ostatnimi czasy tanią fantastyką, która choć wciągająca nie zaspakajała potrzeb związanych z estetyką tego jak powieść jest napisana.

Panna Malcontenta jednak podjęła heroiczną walkę z sobą samą i wyszła z łóżka i ubrała się i odgrzebała trochę zakurzonych płyt. Słuchając ich doszła do wniosku, że swój pamiętnik mogłaby prowadzić przez zaledwie notowanie słuchanych w danym czasie piosenek. Sama była zaskoczona, kiedy słuchając tego czy tamtego kawałka myślała o tym co podczas słuchania ich kiedyś tam, absorbowało ją. To zabawne, myślała, że słuchasz piosenki o jednym, a kojarzy Ci się ona z czymś zupełnie innym. Panna Malcontenta cisnęła stare płyty w kąt, szepcząc do siebie "Przecież tamtej mnie już dawno nie ma.". Włączyła "Black Wings" Ava Inferi i rozpłynęła się w muzyce, albo zatopiła w sobie. Jak kto tam woli!

niedziela, 17 stycznia 2010

Numer Osiemdziesiąty Siódmy. Odroczony.

Panna Malcontenta przegląda zeszłoroczne wpisy na blogu i milcząco raczej ze zrozumieniem niż z politowaniem uśmiecha się do nich. Wie, że to jest pierwszy noworoczny wpis, mimo że od rozpoczęcia nowego roku minęły już dwa tygodnie, wie, że powinien być podsumowujący albo choć opisujący sylwestra, ale jakoś nie chce, nie potrafi.
Nowy rok wydaje się trudniejszy niż poprzedni, Panna Malcontenta zaczęła go ze łzami i śmiechem z rozmowami do białego rana i do utraty głosu. Z irracjonalnym zachowaniem godnym nastolatki i zdecydowanie zbyt krótką sukienką budzącą zazdrość koleżanek. Postanowiła nie robić postanowień noworocznych, ma tylko cichą nadzieję i apeluje sama do siebie by załatwić kilka spraw, których przecież nie można odwlekać w nieskończoność! A one przecież choć trochę uporządkują jej marny żywot i nie będą już przypominać o sobie przed snem.

Panna Malcontenta potrafi nadal histerycznie płakać tracąc oddech i gryząc nadgarstki. Dawno nie wypuszczane przez nią na świat demony okazały się potwornie głodne, toteż przy nadarzającej się okazji kąsały wyjątkowo łapczywie każdy skrawek słabości, każdą bliznę dostępną ich zębom. Przegrana Panna Malcontenta nuci swoim demonom smutną kołysankę, a kiedy one już zasną sama tępo wbija wzrok w rozświetloną nocną latarnią firanką. Ten gest przegranej, jakim jest w środku nocy siąść w fotelu i patrzeć w okno zagościł u niej na dobre. Smutnymi nutami zapomnianych utworów okłada świeże rany. Ból paradoksalnie uspokaja.

Panna Malcontenta ma zasznurowane usta (i rozsznurowane buty) jest zupełnie niezdolna do pisania czegokolwiek sensownego.