Z niektórymi ludźmi jest tak, że nawet jeśli nie widzieliście ich wieki to na takim spotkaniu po latach wcale nie czujecie się skrępowani. Może chwilę należy poświęcić na wymianę informacji w stylu kto gdzie kiedy co i z kim, ale później wraca się do miejsca gdzie się ostatnio, przed laty, skończyło. Można bezkarnie żartować z siebie, zadawać niedyskretne pytania i nawet przez myśl by nie przeszło, ze można otrzymać tak zadziwiająco szczere odpowiedzi. Malcontenta zapomniała już, że tak można. Sobotni wieczór, mimo że cudowny, mówiąc brutalnie dał jej po pysku. Pokazał, jak ugrzęzła w relacjach z przyjaciółmi. Jak bardzo są powierzchowne, pełne konwenansów okrągłych słówek i mimo wszystko obłudy. Wiedźma zakłada maskę, zaciska zęby i grzecznie słucha. Słucha pierdoł, które niekoniecznie ją obchodzą. Milczy. Grzecznie odpowiada, że u niej w porządku. Że nic nowego. Zmilcza, że sobie nie radzi, że nie umie nad pewnymi sprawami przejść do porządku dziennego. Że czuje się zagubiona i poirytowana. Że chciałaby, żeby to wreszcie jej posłuchano. Jej. I że gówno ją obchodzi, że ktoś ma taki czy inny sposób bycia, że nie ma zamiaru się przekrzykiwać, przerywać i inne w tym stylu. Że chce normalnej szczerej rozmowy a nie jednostronnego bełkotu. Monologu. I to nie to, że Wiedźma ma do kogoś poza sobą pretensje. To na siebie się złości, że się na to zgadza, że tak jej wygodniej, że jej obojętne.
Wiedźma potrzebuje więcej takich spotkań jak sobotnie. Potrzebuje prostoty i normalności, spotkań bez masek, za to może z większą ilością alkoholu. I cieszy się bardzo, ze sobotni wieczór się udał, że tak pięknie było i że znów jest co wspominać.
Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
wtorek, 27 marca 2012
piątek, 23 marca 2012
Numer Dwieście Trzeci. Przedwiosenny.
Przedwiośnie jest jak wyrzut sumienia.
Przedwiośnie jest męką, utrapieniem. Piekłem, lub przedpieklem. Jest zbyt
ciężkim płaszczem i zimowymi butami, na które można patrzeć jedynie z
obrzydzeniem. Bo ile jeszcze trzeba w nich będzie przejść?
Przedwiośnie dręczy Wiedźmę na zmianę
bezsennymi nocami lub snami z gatunku tych niepokojących, o których nie wiadomo
czy coś znaczą, bądź są tylko projekcją ukrytych wiedźmich marzeń. Wiedźma nie
zawsze pamięta co jej się śniło. Za to doskonale odczuwa niepokój przeniesiony
ze snu do jawy.
Kartki w kalendarzu, utwory w marcowej
playliście, spacery tymi samymi co przed rokiem trasami, wszystko nieznośnie
przypomina, że minął kolejny rok, że czas ucieka, a Wiedźma nie jest w stanie
nic zmienić. Echa tych samych uczuć, wspomnienia, wszystko nakłada się na
siebie, a później na Wiedźmę. Otula ją jak całun, jak pajęczyny. Utrudnia każdy
ruch.
Wiedźma jest zmęczona, obolała i
rozdrażniona. Marzy o wolnym, o śnie, o tym wyśnionym. Żeby ktoś ją mocno
przytulił, albo obudził z tego snu na jawie. Chce, żeby wszystkie kawałki
rozbitego lustra poukładały się w ramie i przestały ją kaleczyć. Żeby żyła
długo i szczęśliwie i z nim...albo żeby wreszcie się poddała. Żeby ta kurwa w
zielonej sukience wreszcie jej odpuściła. Żeby...Żeby cokolwiek, ale wreszcie
coś.
czwartek, 22 marca 2012
Numer Dwieście Drugi. Informacyjny.
Wiedźma serdecznie przeprasza wszystkich tu zaglądających za utrudnienia. Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że będzie musiała sankcjonować kto może a kto nie może czytać tych bzdur. Gdyby to o nią chodziło olałaby to. Zostawiła jak jest i niech tam sobie, bo co ją co ktoś...Ale sprawa wygląda inaczej bo nie ją, ale kogoś jej bliskiego obchodzi, że ktoś coś. Zatem aby być w porządku i uniknąć dalszych niezręczności Wiedźma sama siebie ocenzurowała. Ma nadzieję, że zostanie jej to wybaczone i że jednak nie zniechęci zbytnio czytających do czytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)