poniedziałek, 30 marca 2009

Numer Trzydziesty Piąty. Zmęczony.

Nie wiem ile czasu minęło odkąd podjęłam politykę spania nie wtedy, kiedy trzeba, ale wtedy gdy ma się ochotę, jednak wiem już, że to nie jest dobra polityka. Lecę na nos oczy mam podpuchnięte od niewyspania i nie mam siły na nic. W nocy nie mogę spać, rano nie mogę wstać- nie słyszę nawet budzika. Za to oddaję się wieczorami naiwnym marzeniom, że. Może myślę za dużo i dlatego nie mogę spać.

Kolejna wiosna idzie, o której już wiem, że nie zmieni nic.

wtorek, 24 marca 2009

Numer Trzydziesty Czwarty.

Dla Łucka, bo to od niej mam Silvalandie.

Lubię zapach kredowego papieru. I zupełnie o tym zapomniałam. Przypomniało mi się dziś, przeglądając Silvalandię. Kredowym papierem pachnie moje dzieciństwo. Tak pachniały te najlepsze kartki potajemnie wynoszone przez babcię z pracy, na których tak cudownie rysowało się flamastrami, bo tarcie mazaka o papier było dużo mniejsze niż na zwyczajnych kartkach i wszystko szło tak gładko. Tak pachniały te wszystkie pięknie wydane baśnie, które zdarzyło mi się dostać, pełne pięknych ilustracji, na których piękne księżniczki, które się później tak bardzo chciało przerysować na kartce, oczywiście kredowego papieru.
Przyjemnie było do tego wrócić, przypomnieć sobie o tym.

czwartek, 19 marca 2009

Numer Trzydziesty Trzeci.

Daleko mi do tytułu mistrzyni konwersacji. A już najłatwiej mnie zgasić pytając co u mnie słychać. Zawsze mam koszmarny problem z odpowiedzią na to pytanie. Bo o pracy- nie chce mi się mówić, bo to wszystko jest nie do pojęcia, jeśli się tam nie pracuje. Nikt nie zrozumie atmosfery dryfowania w oparach szaleństwa i głupoty. O szkole też nie chcę mówić, bo nieustannie walczę z wyrzutami sumienia, że robię do niej niewiele, że nie jeżdżę na zajęcia, że praca dyplomowa stoi w miejscu...A o życiu osobistym... o tym nie ma nawet co mówić, ja żyję niejako tylko w swojej głowie, jestem bardziej wirtualna niż realna, pociągają mnie wirtualni faceci, prowadzę wirtualne kłótnie czy flirty, no i jak rozmawiać o tym z kimś kto tego nie rozumie?
I jak mówić o tym wszystkim, jeśli co słychać jest tylko kurtuazyjnym pytaniem, na którym powinno się odpowiedzieć jakąś zabawną o sobie anegdotkę z pracy czy z domu...
Nie pytajcie mnie co u mnie słychać, proszę.

piątek, 13 marca 2009

Numer Trzydziesty Drugi.

Wczoraj tak wyszło, a dziś już w pełni świadoma, w ramach mojego niemego protestu wobec dni wszystkich podobnych do siebie, postanowiłam kłaść się spać nie wtedy, kiedy powinnam, tylko wtedy kiedy mam na to ochotę. Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że za parę godzin obudzę się z wielkim "O Kuuuurwa!" na ustach i ze łzami w oczach będę próbowała wygramolić się z łóżka, ale jakoś mnie to nie zraża. A może zwyczajnie nie mam już na to siły. Boli mnie chyba każdy mięsień mojego ciała i nie wiem czy to zmęczenie czy grypsko. Istotne jest tylko to, że mi się to nie podoba.

Podobno dziś odezwałam się do kogoś tylko po to żeby się na tym kimś wyżyć. Dobrze jest wiedzieć takie rzeczy, zwłaszcza, że wydawało mi się, że odzywam się, żeby poprawić nasze kontakty. Znów chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle. Rezultatem rozmowy jest skasowanie wszystkich danych kontaktowych tego pana- żeby nie kusiło.
Na żal za grzechy będzie jeszcze czas.

środa, 11 marca 2009

Numer Trzydziesty Pierwszy. Żałosny.

A jeśli ja już dziś, w tej chwili wiem, że przegrałam życie? Że nic dobrego się nie wydarzy, że to życie będzie mojego potencjału niegodne? Że wszystko nie tak jak powinno być? Że tylko smutna egzystencja szarego człowieka? Że tylko jedna z wielu, samotna w martwym mieście...

Ale będzie o czym innym, dreszcze mam od tego...i za takie właśnie sytuacje uwielbiam virtual. Siedzę na DC, jak co wieczór z resztą, nie spodziewając się niczego nowego, na nic intrygującego nie licząc, ot, tak tylko żeby czuć się mniej samotną, od czasu do czasu tylko włączając się w rozmowę na czacie głównym i chwilę później, ktoś zupełnie obcy daje mi tytuł mp.3 które totalnie zawraca mi w głowie.
I chociaż ten opis wypadł bardzo płasko to emocje, choć chwilowe są ogromne- aura tajemniczości niesamowitości...

Rozpływam się.

niedziela, 8 marca 2009

Numer Trzydziesty.

Zestarzałam się, zdecydowanie nie jestem Piotrusiem Panem. Nie bawi mnie już zbawianie świata, pocieszanie smutnych, wspieranie pokrzywdzonych. "Nie będę bandażem na rany, nie moją ręką zadane" powtarzałam za Ewą Pramą i nie jestem. Wczoraj przetestowałam, a właściwie przetestowała mnie sytuacja. Od pewnego znajomego dostałam późnym wieczorem smsa o jego kiepskim stanie emocjonalnym. Zamiast współczuć, prosić o wyjaśnienia i prób wspierania odpowiedziałam smsem o treści "Wow! Jakie wyznanie!". Nie, nie czuję się z tym źle.
Nauczyłam się nie wysyłać takich wiadomości innym. Nie chcę by ktoś wysyłał takie smsy mnie. Możesz mnie z tego powodu nazwać nieczułą suką

poniedziałek, 2 marca 2009

Numer Dwudziesty Dziewiąty.

Nie ma nic lepszego niż poniedziałkowe przedpołudnie w pustym mieszkaniu. Leniwie jedzone kanapki z truskawkowym dżemem babci na śniadanie i prysznic w okolicach południa. Szumiąca jednostajnie ciepła woda i zapach brzoskwiń powoli otulający ciało. Słońce za oknem widziane zza ściany parującej wody i sączący się w mieszkaniu smooth jazz.
Tych przyjemności po nieprzyzwoicie długim wylegiwaniu się w łóżku w poniedziałkowe przedpołudnie, nie jest w stanie zepsuć nawet świadomość, że na trzynastą trzeba być w pracy i będzie trzeba tam siedzieć do późnego wieczora.

Dopisałam we wtorek 03.marca 2009:
Nie ma nic lepszego niż cztery sery z Da Grasso na śniadanie, jedzone grubo po 13.00 ;).

niedziela, 1 marca 2009

Numer Dwudziesty Ósmy.

Teraz za oknem jest tak, jak w moich wyobrażeniach o Piekle. Na chodnikach zalegają resztki brudnego śniegu i szarego lodu. Wszystko dookoła jest szare i zimne. Łososiowe Noce nie pozwalają spać. Czekam tylko, aż zacznie padać deszcz, który wypłucze ze mnie wszystkie resztki dobrych myśli i ciepłych wspomnień.
A teraz, wyobraź sobie, że pewnego wieczoru, zupełnie nic-nie -znaczącego, wieczoru, jak-tyle-innych-przedtem, siedzisz z przyjaciółką, a ona co zdanie mówi coś o Tobie, zupełnie nie świadomie, mówiąc ogólniki trafia w samo sedno. Wieszczy. Wieszczy sama o tym nie wiedząc.

Wyobraź sobie, że siedząc przy herbacie głowa zaczyna Cię boleć tak, jakbyś zaczynał trzeźwieć po przynajmniej ośmiu piwach, przy czym Twoją górną granicą jest pięć piw w wieczór.

Wyobraź sobie, że przeglądając zupełnie nieświadomie jakieś fotoblogi obcych ludzi, na zdjęciach znajdujesz miejsce ze swojego koszmaru. Wiesz, pamiętasz, że dokładnie TO Ci się śniło. Dowiadujesz się, że to miejsce jest w Twoim mieście, wiesz, że nigdy, NIGDY TAM nie byłeś.

"Sen jest RZECZYWISTOŚCIĄ, Przesada początkiem INWENCJI" pisał wujek Cortazar, a ja przed obłędem pakuję się w Królestwo Czarnego Słońca (w głośnikach Black Sun Empire "Cruel And Unusual".)


Co do poprzednich notek, powiem tylko jedno "It NEVER happend to us".