Daleko mi do tytułu mistrzyni konwersacji. A już najłatwiej mnie zgasić pytając co u mnie słychać. Zawsze mam koszmarny problem z odpowiedzią na to pytanie. Bo o pracy- nie chce mi się mówić, bo to wszystko jest nie do pojęcia, jeśli się tam nie pracuje. Nikt nie zrozumie atmosfery dryfowania w oparach szaleństwa i głupoty. O szkole też nie chcę mówić, bo nieustannie walczę z wyrzutami sumienia, że robię do niej niewiele, że nie jeżdżę na zajęcia, że praca dyplomowa stoi w miejscu...A o życiu osobistym... o tym nie ma nawet co mówić, ja żyję niejako tylko w swojej głowie, jestem bardziej wirtualna niż realna, pociągają mnie wirtualni faceci, prowadzę wirtualne kłótnie czy flirty, no i jak rozmawiać o tym z kimś kto tego nie rozumie?
I jak mówić o tym wszystkim, jeśli co słychać jest tylko kurtuazyjnym pytaniem, na którym powinno się odpowiedzieć jakąś zabawną o sobie anegdotkę z pracy czy z domu...
Nie pytajcie mnie co u mnie słychać, proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz