niedziela, 15 grudnia 2013

Numer Dwieście Trzydziestyszósty. Zwiędłe róże.

W czerwonym pokoju, na starym kredensie, stoi kryształowy wazon pełen zwiędłych, na wpół uschniętych kwiatów.
Jakże podobna im jestem. Myśli Malcontenta. Kiedyś, jak te róże w wazonie potrafiłam zranić, ale i zachwycić. Dziś, czerwień temperamentu poszarzała, choć wysuszone kolce kłują tak samo mocno jak kiedyś. Podobnie jak kwiatom brakuje jej witalności. Czas odcisnął na niej swe piętno, wysuszył, usztywnił, przez co stała się jeszcze bardziej krucha. Nie ma w niej świeżości. Jest jedynie cieniem siebie. Wspomnieniem lepszych dni. Echem tamtych uczuć i emocji.
Jak trudno jest być pustą w środku, kiedy odejdzie już nadzieja. Jak trudno być skorupą dawnych namiętności, gdy wciąż jeszcze marzy się ich spełnienie.

piątek, 14 czerwca 2013

Numer Dwieście Trydziestypiąty. Po długiej przerwie.

Minęło kilka miesięcy milczenia. Cisza zbudowana z poczucia bezsensu i beznadzieji, poparta niechęcią do refleksji. Niewiele się w tej materii zmieniło. Wiedźma nadal unika spotkania ze sobą sam na sam. Z drugiej strony ma nieznośną świadomość, że nie można uciekać w nieskończoność. Dlatego podejmuje nieśmiałe próby odnalezienia siebie. Jedną z takich prób jest blog. Jego reorganizacja, nowy wygląd i formuła. Niestety, takie rzeczy rodzą się powoli i w bólach, dlatego Wiedźma myśli, że wszystko co nowe pokaże się na jesieni, w wiedźmowej magicznej porze.

czwartek, 21 lutego 2013

Numer Dwieście Trzydziestyczwarty. Dwubiegunowy.

Niezwykle charakterystycznym jest dla Wiedźmy, że kiedy jej się nie chce, to nie chce jej się nic zupełnie i totalnie. Natomiast najgorsze jest to, że kiedy już jej się zachce to chce wszystkiego. Natychmiast.

wtorek, 19 lutego 2013

Numer Dwieście Trzydziestytrzeci. O stu twarzach.

Malcontenta po raz kolejny doszła do wniosku, że nie wie kim jest. Zgubiła się w sobie. Chociaż lepszym wydaje się być stwierdzenie, że jest w sobie zagubiona, co sugeruje, że stan zagubienia jest ciągły. Że mimo świadomości zagubienia nie umie się odnaleźć.
Rozmawia ze sobą ale nie wie, czy odpowiedź, którą otrzymuje jest jej własną odpowiedzią. Czy to co czuje jest jej własnym odczuciem, czy tym co czuć powinna, czy może tym co czuć by chciała. I co to w ogóle za uczucie? Malcontenta nie ufa sobie. Wątpi w to, co myśli. Jest sobie obca.
Malcontenta ma ochotę się zranić, skaleczyć. Krwawić, by móc poczuć. Stwierdzić: to jest MÓJ ból prawdziwy. To krew moja, nie moich pragnień czy powinności, spływa po przedramieniu. To jestem ja. Ja prawdziwa i na tej prawdzie budować siebie.
Obwarowana swoimi maskami zgubiła własną twarz. Boi się, że jej odnalezienie nigdy się nie uda... Że już nigdy sobie nie uwierzy. Nigdy nie dowie się czego ONA, ONA SAMA CHCE.

niedziela, 10 lutego 2013

Numer Dwieście Trzydziestydrugi. Owczy.

Wiedźmie znów się nazbierało, więc jest szansa, że w niedługim czasie na blogu znów pojawi się kilka postów z niekończącego się cyklu "Gorzkie Żale". Pierwszy z serii, prezentowany właśnie dziś, pojawił się na skutek kilku dni wolnych.
Wiedźma tak sobie pomyślała, że od lat paru uczciwie pracuje w tym swoim przybytku absurdu. Przez pięć z siedmiu dni w tygodniu poświęca temu zajęciu osiem godzin, czyli trzecią część dnia, właściwie to połowę dnia, bo przecież, by normalnie funkcjonować, Wiedźma potrzebuje minimum ośmiu godzin snu. Właściwie, to Wiedźma pracuje w takich godzinach, że tak na prawdę dla siebie nie ma nic z dnia. Trudno się mówi, korzysta z wieczorów, ze spokojnych poranków podczas których, ma czas by celebrować śniadanie i ciepły prysznic. Ale do szewskiej pasji doprowadza Wiedźmę świadomość, że za te poświęcenia, za połowę dnia w tygodniu, dostaje pensję która jest śmieszna. Która nie pozwala na samodzielną egzystencję, na fanaberie czy zachciewajki. Wszystko trzeba kalkulować, większości sobie odmawiać, a jakiekolwiek spontaniczne wydatki jeszcze długo po odbijają się w kieszeni tą spontanicznością. To nawet nie jest śmieszne, to jest zwyczajne skurwysyństwo, by za uczciwą pracę dostawać wypłatę, która nie pozwala na godne, godne nie dostatnie życie.
Jest dyskomfort. Niewygoda. A później chwila zastanowienia, że przecież do czego to więcej pieniędzy? Żeby więcej wydawać, więcej kupować, konsumować. Że chciałoby się więcej ciuchów, więcej gadżetów, ale jak dobrze pomyśleć to właściwie tylko po to, żeby lepiej wyglądać, żeby być atrakcyjniejszą w oczach innych. I kolejne halo. Co to za ludzie, którym imponuje się wyglądem, czy Wiedźma serio myśli, że warto imponować wyglądem, czy zależy jej na poważaniu osób dla których liczy się metka na żakiecie? Nie. No to po co więcej pieniędzy pyta? Cholerna nagonka, musisz mieć to i tamto bo inaczej nie będziesz akceptowana. Musisz więcej zarabiać, żeby móc więcej wydawać. Musisz więcej pracować, żeby więcej zarabiać. Doprowadź się proszę droga Wiedźmo, do takiego stanu, w którym jedynym celem twojego życia będzie konsumpcja, a jedynym sensem praca. Daj się zmanipulować, zagonić do reszty stada, jak zbłąkana owieczka. Proszę bardzo. Droga wolna. Tylko czy na pewno, tego chcesz? To o to Ci chodzi? Być kolejnym trybikiem w wielkiej maszynie, która spełnia marzenia? Nie Twoje marzenia Wiedźmo. Zdecydowanie nie Twoje.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Numer Dwieście TrzydziestyPIERWSZY. Noworoczny.

Malcontenta uznała, że dzisiejsza data jest chyba najbardziej adekwatną do rozpoczęcia noworocznego blogowania. Dlaczego? Dziś Blue Monday, czyli najgorszy, najbardziej depresyjny dzień w roku. Wiedźma chciałaby, żeby to faktycznie był najgorszy dzień w tym nowym roku. Obawia się jednak, że czekają ją w tym roku dni znacznie gorsze od dzisiejszego.

Ale od początku. Od  01.01.13. Malcontenta w Nowy Rok weszła rozedrgana, pełna obaw i niepokojów. Weszła niepewna i smutna. A przecież miało być zupełnie inaczej. Po Nowym Roku, obiecywała sobie, zacznę to i tamto, zajmę się tym i owym. To odrzucę, to sobie narzucę. Wreszcie będę taka, jaka chciałabym być, a nie taka jaka jestem. Byle jaka. Zupełnie jakby zmiana terminarza z niebieskiego z napisem "2012" na brązowy z napisem "2012" miała magiczną moc sprawczą. Nie miała. Dlatego wszystko to, co Wiedźma zostawiała na "po nowym roku", na początku stycznia zleciało jej na łeb na szyję i mocno przygniotło. Można nawet powiedzieć, że rzuciło na kolana. Bo miało być tak pięknie, a jest jak jest. I na nic tłumaczenia, że 01.01 to data wyznaczająca początek zmian. Zmian, a nie sprawdzenia ich efektów. Przecież, chodzi o to, żeby w tym roku zmieniać, może mozolnie, w bólach, powolutku i potroszeczku, ale jednak zmieniać. A przecież Malcontenta zmienia. Zmienia sposób myślenia, na model bardziej pozytywny. Stara się być dla siebie lepsza. Bardziej wobec życia uczciwa. I może właśnie ta uczciwość ją dobija. To, że uczciwie przyznaje się przed sobą i Wiedźmą, że nie tak miało być. Że zmarnowała i nadal marnuje masę czasu. Że tyle by chciała, a tak mało ma woli, by to zrobić. Że jeśli sama, własnymi rękami, nie zrobi czegoś ze swoim życiem, to ono się samo nie zmieni. Nie wiedzieć czemu, biedna, naiwna tyle lat myślała, że wszystko się samo ułoży. Samo nic. Że tak na prawdę to jej się nie chce, że robi byle jak i na odczepnego. Że robi minimum. Że co gorsza, nie czuje złości na siebie z powodu byle-jakości swoich działań, ale czuje złość na to, że ktoś się może na to nie godzić. Że ktoś biednej pokrzywdzonej Malcontencie zwraca uwagę, że nie tak być powinno, bo przecież inni, oooo inni to...Co do Malcontenty mają do cholery inni, dlaczego porównuje się z tymi najgorszymi, a nie z najlepszymi.
Bo cały problem polega na tym, że Malcontenta wie, że powinna, ale jej się nie chce. I jeśli czegoś z tym nie zrobi, to ten rok niczym nie będzie się różnił od poprzedniego. A tego byśmy przecież nie chcieli...