poniedziałek, 27 czerwca 2011

Numer Sto Czterdziestyszósty. Ezoteryczny.

Wiedźmie nie wygodnie jest we własnym życiu. Szuka dróg a może ścieżek, szuka recept na udane życie. Zadaje idiotyczne pytania i czuje się jak dziecko. Nie wie. Nie rozumie. Ma nieznośne wrażenie, że za tą tapetą dnia powszedniego musi być coś jeszcze. Musi być ta ściana z cegieł, surowa namacalna ale prawdziwa. Realny sens tego wszystkiego. Coś co pozwoli zrozumieć, spojrzeć inaczej. Zatem Wiedźma czyta. Dużo czyta. Z częścią tekstów się absolutnie zgadza, w części odnajduje swoje przypuszczenia, ale są rzeczy dla Wiedźmy niepojęte. Nie mieszczące się w jej głowie ograniczonej własnymi stereotypami, kwestiami kulturowymi i wychowaniem. Nie wie czy kiedykolwiek się z tymi twierdzeniami zgodzi, czy je przyjmie, ale szuka i już same te poszukiwania wydają jej się czymś znaczącym.

niedziela, 26 czerwca 2011

Numer Sto Czterdziestypiąty. Wątpliwy.

"Czy te obrazy, gdzieś tam z tyłu głowy, tak wyraźne jak świeże wspomnienia, a przecież nigdy nie mające miejsca, to tylko wizualizacja moich pragnień, czy może jednak coś więcej, bo skoro nie przeszłość...to może...może przyszłość?" - czyli Wiedźmy marzenia o jasnowidzeniu i gdybanie nad tym, co by było gdyby i jak takie wizualizacje od "wizji przyszłości" w razie czego odróżnić?

środa, 22 czerwca 2011

Numer Sto Czterdziestyczwarty. "Gloria Victis!"

Święta Malcontenta od przegranych. Malcontenta zawsze wybiera stronę przegraną. Jeśli ogląda mecz to drużyna, której kibicuje zawsze przegrywa (tak, już wiecie dlaczego Polska zawsze przegrywa). Każdy zawodnik, którego typowała podczas gali sztuk walki zawsze pierwszy leżał na deskach. Podobnie sprawy się mają z ludźmi - trzyma stronę przegranego w konkurach o względy przyjaciółki, a na obiekty westchnień wybiera sobie zwichrowanych emocjonalnie świrów po przejściach. Może dlatego, że sama ma świadomość własnej przegranej. Gloria Victis!

wtorek, 21 czerwca 2011

Numer Sto Czterdziestytrzeci.Mieszany.

Wiedźma od trzech dni pęka z dumy, że tak jej się udało z prezentem trafić, dać tyle radości, w gust się wpasować. Równocześnie od trzech dni z niedowierzaniem potrząsa głową na samo wspomnienie swojego idiotycznego zachowania na uczelni. Zamiast wziąć, co dają, czyli trzy do indeksu i święty spokój, uniosła się swoją pseudo-dumą i pierdoloną ambicją i zdecydowała się czym prędzej poprawić błędy i niedociągnięcia w projekcie i przybycie do pana szanownego i zbyt wyrozumiałego wykładowcy w innym terminie. Bardzo brawo dla tej pani - można klaskać.