środa, 26 grudnia 2012

Numer Dwieście Trzydziesty. O świątecznych życzeniach.

Wiedźma co roku ma z tym problem, to znaczy ze świątecznymi życzeniami. Wie owszem, że kartki należy wysłać z odpowiednim wyprzedzeniem, z resztą kartki są dla mniej najmniejszym problemem. Namacalność a zarazem intymność złożona ze zgiętej kartki papieru, pozwala Wiedźmie napisać kilka szczerych słów, inna sprawa, że Wiedźmowe kartki świąteczne dostają tylko Ci, naprawdę ważni, z którymi w okresie świątecznym nie będzie dane się spotkać i osobiście życzyć.
Gorzej jest z smsami, Wiedźma nie wie kiedy powinno się je wysyłać, czy w pierwszy dzień świąt nie jest już na nie za późno? Czy powinno się to robić w Wigilię, kiedy to Wiedźma absolutnie nie ma czasu i nie wydaje jej się by moment uroczystych kolacji był odpowiednią chwilą do wymiany wiadomości tekstowych. I dalej marudząc o smsach, to przecież idiotycznie tak wklepać tanią rymowankę i wysłać ją do wszystkich kontaktów w komórce, przecież każdy tak na prawdę potrzebuje czego innego...Z resztą, sama Wiedźma jak widzi tylko rymowankę w smsie to od razu kasuje nie doczytawszy nawet do końca, o odpisywaniu na nie nawet nie wspominając... Suma summarum  smsowych życzeń z roku na rok Wiedźma dostaje coraz mniej, w tym roku mogła je na palcach jednej ręki policzyć. Dziś nawet zaczęła się zastanawiać, czy jest to spowodowane tym, że jej ignorancja spowodowała usunięcie jej numeru z list odbiorców świątecznych wiadomości, czy też wszyscy czując ten sam co Wiedźma niesmak przestali masowo rymowanki wysyłać, czy zmieniła się moda? A jeśli to ostatnie, to co teraz jest w modzie? Wstawienie jakiegoś świątecznego obrazka na facebooku i oznaczenie na nim wszystkich adresatów życzeń? Jeśli tak to jest to jeszcze bardziej przerażające niż smsowe rymowanki.
Przykre, że akurat tradycja składania sobie życzeń świątecznych zamiera czy ewoluuje w tak nieciekawe formy. Wiedźma prywatnie uwielbia zaglądać do skrzynki pocztowej i znajdować w niej kolorowe kartki z życzeniami czy pozdrowieniami, zamiast nękających rachunków, ofert kredytowych czy reklam z hipermarketów.

wtorek, 25 grudnia 2012

Numer Dwieście Dwudziestydziewiąty. Świąteczny.

Święta w tym roku spadły na Wiedźmę jak grom z jasnego nieba. Był początek listopada, a chwilę później 20. 12 i nagle okazało się że na nic nie ma czasu i że ze wszystkim jest się daleko w tyle. I znów frustracja irytacja i rezygnacja.
To nie tak, że Wiedźma nie lubi świąt, bo lubi. Ale głównie pogańskie obyczaje z gatunku choinki, prezentów, wysyłania kartek czy spotkań z bliskimi. To jest dla Wiedźmy coś magicznego i godnego podtrzymywania tradycji.
Do szału zaś doprowadza Wiedźmę przedświąteczna mobilizacja i szaleństwo przygotowań, czyli przedświąteczne porządki i gotowanie dla pułku wojska. Suma sumarum na wigilijnej kolacji wszyscy są tak zmęczeni, tą kilkudniową przedświąteczną gonitwą, że nie dość, że ledwo skosztują każdej potrawy, to tylko patrzą żeby jak najszybciej skończyć tę szopkę, pozmywać górę naczyń i wreszcie wyciągnąć się w upragnionym łóżku. Na spokojne biesiadowanie nikt nie ma już ani siły ani ochoty, bo przecież w nawałnicy przedświątecznych zajęć wszyscy kłócą się o wszystko, a później przy stole mają udawać szczęśliwą rodzinę.
Do tego wszystkiego dochodzą kołtuńskie pseudo-katolickie zabobony, w rodzaju tego, że 24.12 na śniadanie nie można zjeść kanapki z szynką, bo grzech i post i zło. Podobnie z porządkami. Jakie dla boga, w którego z resztą Wiedźma chyba nie wierzy, jakie znaczenie dla boga ma ta szynka czy porządek w szufladzie biurka i czyste okna? No jakie? A jeśli jakiekolwiek, to co to za bóg?!

wtorek, 4 grudnia 2012

Numer Dwieście Dwudziestyósmy. Znów zmarnowany.

Wiedźma w sobotę odchorowywała piątek, a niedziela nie wiadomo jak i kiedy przeciekła Wiedźmie przez palce. I nawet był na to odpust i przyzwolenie poprzedzone wewnętrznym załamaniem rąk i bezradnym westchnieniem. Ale poniedziałkowy wieczór spędzony na gapieniu się w monitor i graniu w idiotyczną aplikację, to już zaniepokoiło Wiedźmę. Mimo przynajmniej tuzina racjonalnych wytłumaczeń zaistniałego stanu rzeczy Wiedźma boi się powrotu do Beznadzieji i Bezwoli. Więc lekko poirytowana Wiedźma samej sobie obiecuje poprawę i większą samodyscyplinę. Może nie od już,teraz,natychmiast, ale od najbliższego poranka.

piątek, 30 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestysiódmy. Zielony.

Wiedźma śpi w zielonej pościeli. Kupiła zielony płaszcz. Życie codziennie kopie ją w brzuch, a ona popłacze chwilę lub zaklnie pod nosem, otrzepie się z kurzu i rusza dalej przed siebie. Idzie jak czołg i nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Negatywne emocje przechodzą przez nią. Mijają. Jakby nie do końca były jej. Wiedźma jest ponad to. Ponad każdy życiowy cios, ponad każdą kłodę. Jest w niej głębokie przeświadczenie, że jeśli nie tak to inaczej, prędzej czy później, ale będzie dobrze. Że te gorsze rzeczy są tylko drogą do tych lepszych. Wiedźma jest pełna zielonych nadzieji, a w zielonym rudym do twarzy.

środa, 28 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestyszósty. O dobrym dniu.

Zmęczona Wiedźma, czyściutka i pachnąca właśnie wyciągnęła się w łóżku. To był cieżki i trudny dzień, a mimo to Wiedźma uważa, że był dobry mimo oporu całego świata z nią samą włącznie. To był dobry dzień, bo zrobiła wszystko co sobie na dziś zaplanowała. Nadto obejrzała magiczne obrazy pewnej angielskiej malarki, zobaczyła francuski film, a przede wszystkim nie pozwoliła by nieprzyjemności zepsuły jej nastrój na dłużej. Jest w tym jakaś nieśmiała nadzieja, że może wreszcie będzie dobrze, jeśli nie przez to, że będzie lepiej to przez to, że Wiedźma będzie silniejsza, rzadziej poddająca się przeciwnościom losu.

sobota, 24 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestypiąty. Królewski.

Minęło już chyba więcej niż tydzień, odkąd śniło się Wiedźmie, że była królową. Nie był to jednak sen o złocie, szczęściu i szlachetnych rycerzach na białych koniach. Nic z tych rzeczy. Scenerią było biuro, w którym na codzień Wiedźma pracuje. Bohaterami współpracownicy. Ale sama Wiedźma była królową. Prawowitą dziedziczką tronu, pokłóconą z mężem uzurpującym sobie do tego tronu prawo. Wiedźma oczywiście stwierdziła, że skoro nie może dojść do porozumienia z królewskim małżonkiem, to będzie rządzić samodzielnie. W tym celu udała się na poszukiwania sprzymierzeńców wśród współpracowników. Tych, którzy byliby po jej stronie chciała oznaczać przypinką ze swoim herbem. Okazało się jednak, że nawet ci, których uważała za najwierniejszych i najbardziej zaufanych, mają już wpięte herby zdradzieckiego męża. Nawet ten jeden jedyny, sekretnie się w niej kochający. Ostatnia deska ratunku. Nawet on miał już przypięty do swetra fioletowy znak króla. Nigdy, nawet w realnym życiu, Wiedźma nie czuła się tak bardzo samotna, zdradzona i przegrana. I z taką właśnie podskórną samotnością i poczuciem przegranej się obudziła. I minął już ponad tydzień, a widmo snu wciąż działa na Wiedźmę przygnębiająco.

środa, 21 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestyczwarty. Mobilny.

Odkąd Wiedźma zamieniła samsunga na nokię nieudolnie poszukiwała aplikacji pozwalającej blogować z telefonu. Po ośmiu godzinach wpatrywania się w ekran laptopa w pracy Wiedźma nie często ma ochotę robić to po pracy. Dlatego często olewa pisanie na rzecz innych, dalekich od komputera przyjemności.
Dziś wreszcie udało się znaleźć taką cudowną aplikację . Łaskawe zakończenie ciężkiego wtorku lub sympatyczne rozpoczęcie środy. Jakkolwiek, owa drobnostka cieszy Wiedźmę, albowiem Wiedźma liczy, że zmotywuje ją to do częstszego i gorliwszego pisania. Amen.

Numer Dwieście Dwudziestytrzeci. Rutynowy.

Jakże niewiele czasu potrzeba, by z powrotem wpaść w rutynę- myśli Wiedźma. Wystarczył tydzień, od powrotu do pracy, by chęci robienia czegokolwiek zmniejszyły się niemal do zera. Jak trzeba sobie samej czas wydzierać, na to czy tamto. Ile wysiłku trzeba by zmuszać się do myślenia, do robienia czegokolwiek. Jakby etat do wyrobienia, był jedyną rzeczą do zrobienia w ciągu dnia. A gdzie czas i chęci na to by zrobić coś dla siebie, dla przyjemności? Nawet napisanie tych kilku zdań odbywa się teraz kosztem snu. Czy to już zawsze ma tak wyglądać? Czy na tym polega życie?-zastanawia się Wiedźma i odkłada na bok laptopa by zająć się choć przez chwilę, jeszcze czymś dla siebie. Póki sen nie zmorzy, póki chęci nie ulecą.

czwartek, 15 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestydrugi. Pracowy.

Jak to po każdym wolnym bywa, Wiedźma jest mocno poirytowana swoją pracą. Tym, że praca zabiera jej więcej niż połowę życia w zamian dając mocno-średnie wynagrodzenie finansowe i żadnej satysfakcji. I Wiedźma doskonale wie, że powinna doceniać, że ma blisko, że chujowo acz stabilnie, że nie zarabia znów tak mało, że praca lekka itp itd. Ale czy można uważać coś za dobre, tylko dlatego, że jest znośne? Że nie uwiera zbyt mocno? A przecież to nie to, że nie uwiera, tylko, że skóra w tym miejscu od nacisku dawno już zrogowaciała, uodporniła się na naciski i ból.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze świadomość, że znudzona rutyną, Wiedźma nie jest pracownikiem ani dobrym, ani efektywnym. Owszem są gorsi, ale są też lepsi. Wiedźma doskonale wie, że nie do końca nadaje się na swoje stanowisko i gdyby nie to, że okoliczności, sama nigdy by się na ten stołek nie pchała.
Mimo wszystko nie stać Wiedźmy na to, żeby rzucić tym wszystkim i spróbować robić coś, co jeśli nawet nie będzie dochodowe, to będzie dawać satysfakcję. Zostaje jej tylko zacisnąć mocno zęby i po raz kolejny postarać się być dobrym pracownikiem. W końcu "lojalny niewolnik uczy się kochać bat".

środa, 14 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziestypierwszy. Polski.

11 listopada, natchnął Wiedźmę nad teraźniejszością patriotyzmu. Że chyba większość Polaków, bardziej była poirytowana faktem zamkniętych sklepów, niż zajęta przeżywaniem święta. Tak sobie Wiedźma myśli, że świętowali chyba tylko urzędnicy państwowi i to raczej z obowiązku niż z głębokiego patriotyzmu,ludzie starsi,których z roku na rok coraz mniej i narodowcy, których Wiedźma kiepsko trawi, aczkolwiek szanuje, za zorganizowanie, za to, że chociaż im się chce. Ze ich poglądy, chociaż niezgodne z wiedźmimi przekonaniami przynajmniej są jakieś.
Prywatnie Wiedźma zastanawiała się nad swoimi uczuciami do kraju. Doszła do wniosku, że z dziecięcej, wpajanej przez przedszkolankę miłości do ojczyzny został jej tylko wstyd. Wstyd za pajaców rządzących państwem, patrzących tylko jak napchać sobie kieszenie i pousadzać na stołkach rodzinę i znajomych nie bacząc na konsekwencje i dobro kraju. Wstyd za Polaków, nie umiejących poprawnie się wysłowić we własnym języku i nie czujących z tego powodu dyskomfortu. Za Polaków nie znających historii własnego kraju. Za tych nie czytających, nie chodzących na wybory, nie interesujących się.
Przykro jej z powodu polskiego kombinatorstwa, czarnowidztwa i tu-mi-wisizmu. Przykro jej, że z roku na rok jest chyba coraz gorzej, flag wywieszanych przez ludzi jest coraz mniej. Że niknie polska świadomość narodowa.

sobota, 10 listopada 2012

Numer Dwieście Dwudziesty. Książkowy.

Wiedźma boi się po raz drugi przeczytać swoje ulubione powieści. Chociaż z rozkoszą wróciłaby do Viriconium, czy Blaszanego Bębenka, to boi się, że za tym drugim razem opowieści stracą magię. Że choć to przecież zupełnie absurdalne - rozczarują ją. Że będzie czytać nucąc pod nosem "Co ja w tobie widziałam...?". Z drugiej strony wydaje jej się, że tak naprawdę, poza ogólnym klimatem, niewiele już z nich pamięta. I tak na prawdę oprócz irracjonalnych obaw o utratę czarowności, to przeżywa mały dramat Horcacio Oliviery, mianowicie, że czytając jakąś książkę po raz kolejny odbierze sobie czas i szansę na przeczytanie innej, nowej, która przecież, może okazać się zacznie lepsza od tej, do której postanowiła wrócić. Pewnie dlatego Harrison, Dostojewski i Grass czekają na jakieś bliżej nie określone "Kiedy indziej, kiedyś".

piątek, 9 listopada 2012

Numer Dwieście Dziewiętnasty. Zmalowany.

Malcontenta od lat sobie obiecywała, że na jakimś urlopie spróbuje znów malować. Obiecywała i standardowo odkładała na kiedy indziej. W lipcu nawet wybrała się do sklepu dla plastyków i uzupełniła braki w farbach. Mimo to minęły lata odkąd ostatni raz stała przy sztaludze i właściwie nie spodziewała się, że jednak się na to zdobędzie. Malcontenta nie maluje dobrze, może nawet maluje poniżej przeciętnej, ale sam proces malowania zawsze sprawiał jej dużo przyjemności, wyciszał i uspokajał. Tak było i tym razem. Popołudnie spędziła próbując namalować trzy jabłka, dwa czajniki butelkę, wazon i nieszczęsną draperię. Obraz standardowo wyszedł dość mierny, nieporównywalnie słaby w porównaniu z chęciami jakie zostały w niego włożone, ale jest to chyba jeden z lepszych obrazków jakie panna Malcontenta stworzyła. Wysechł i wylądował na szafie, żeby nikogo nie straszyć. "Następnym razem będzie lepiej" powiedziała do siebie Malcontenta i wrzuciła farby na dno szafy.

Numer Dwieście Osiemnasty. W swoim czasie.

Monotonny bełkot znajomych zagłusza myśli Malcontenty, czasem wydaje jej się, że owszem mają rację. Przecież mówią to wszystko z takim przekonaniem, że nie pewna swego M. w danej chwili jest w stanie się z nimi zgodzić. Prawda jest jednak taka, że nie do końca czuje te poglądy jednych czy drugich. Kiedy zostaje sam na sam ze sobą już nie jest taka pewna tego wszystkiego. Czy teraz jest właściwy czas na to czy tamto to przecież indywidualna kwestia. Nie ma ludzi, którzy są na prowadzeniu albo zostali w tyle, bo przecież życie to nie żaden cholerny wyścig. Każdy ma prawo przeżywać je we własnym, indywidualnym tempie. Iść swoją niepowtarzalną drogą. Tak trudno o tym pamiętać kiedy wszyscy dookoła mówią, że to już pora. Że na coś jest za wcześnie albo za późno. Ale przecież oni mogą mówić co najwyżej o sobie.

środa, 7 listopada 2012

Numer Dwieście Siedemnasty. W poszukiwaniu dobrych stron rzeczywistości.

Najcudowniejszą rzeczą w noszeniu soczewek, jest to, że patrząc w niebo Wiedźma znów widzi gwiazdy.
Najcudowniejszą rzeczą w tym, że w środku nocy pies wyciąga Wiedźmę na spacer jest to, że spacerując z wysoko zadartą w górę głową może patrzeć w gwiazdy.

Numer Dwieście Szesnasty. Za ciosem.

Czyli, można? Można. Trzeba tylko chcieć. Wiedźma po raz kolejny w tym roku przeprasza się ze ślicznym niebieskim terminarzem. Skrupulatnie zapisuje swoje codzienne "Things to do" i jeszcze skrupulatniej stara się je realizować. Z radością skreśla wykonane zadania, spisuje te nowe na kolejny dzień. Zastanawia się ile tym razem potrwa ten zryw niepodległościowy? Chociaż do końca tygodnia, czy może choć odrobinę dłużej.
Po raz kolejny zafascynowana jest tym, ile można zrobić w ciągu dnia, jeśli większej jego części nie spędza się w pracy. Pociesza ją nieśmiałe przeczucie, że być może to jednak o permanentny brak czasu chodzi, a nie o jej lenistwo. Usatysfakcjonowana dzisiejszym bilansem rzeczy zrobionych i nie zrobionych kładzie się spać.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Numer Dwieście Piętnasty. O okruchach magii.

Bo przecież, to nie tak, że nagle przestaje istnieć. Raczej przestajesz ją dostrzegać, obojętniejesz na jej piękno.
Magia pojawia się w najmniej oczekiwanych momentach. Jest zapachem mężczyzny, którego już dawno zapomniałaś, ale staje Ci żywo przed oczami, za każdym razem mijasz kogoś, kto używa tych samych perfum co On.
Jest przepięknym starym czerwonym mercedesem, który błyska ci po oczach swoimi srebrnymi wykończeniami, kiedy znudzona myjesz okno. Król z poprzedniej epoki, który majestatycznie przejeżdżając przez ulicę gasi wątpliwe zimne piękno nowoczesnych super-samochodów.
Wreszcie, sama przecież widziałaś nie dalej jak godzinę temu, jak za sprawą dwóch kotów symetrycznie usadowionych na przeciwległych słupkach zamienia zwyczajną drewnianą bramę, w tajemnicze przejście do innego świata. Magia jest tuż tuż, musisz tylko, znów nauczyć się patrzeć Malcontento.

Numer Dwieście Czternasty. ...

Malcontenta latami krzyczała, że "zawsze nadzieja, zawsze ta kurwa w zielonej sukience". A teraz, kiedy jej brakuje, nawet oddychanie sprawia trudność.
Śpiąca królewna obudziła się pośród gnijących mokrych liści. Zbyt późno, by tak jak uwielbiała szurać butami w grubych dywanach suchych żółtych liści. Nie ma wymarzonego księcia, nie ma królestwa. Nic nie ma. Korona się gdzieś zgubiła, garść monet znalezionych w kieszeni uległa denominacji, a batonik okazał się przeterminowany. Przypomniała sobie cytat z powieści o dość znamiennym tytule, "Błędy": "Jestem królem niczego. Niczego? Dlaczego? Bo niczego już nie ma" i nie chodzi tu bynajmniej o osiąganie szczęścia przez odejmowanie. Chodzi raczej o prozaiczną przysłowiową czarną dupę, epicko zwaną również łez padołem. Bliżej do 30 niż 20. Brak wykształcenia, brak planów na życie, przeterminowane cele, zapomniane marzenia, napady paniki w środku nocy. Poczucie wszechstronnego bezsensu. Oto rzeczywistość Malcontenty. Lęk przed marzeniami, lęk przed zmianami. Bezsilność i  bezwolność, wewnętrzna słabość i rozlazłość w terminologii Wiedźmy potocznie nazywana "Budyniem". Życie gniecie, rzeczywistość uwiera, nic nie cieszy. W głowie krzyczą wyrzuty sumienia z powodu marnowania czasu. Należałoby coś zrobić. NależałoBY.

środa, 26 września 2012

Numer Dwieście Trzynasty. Wieczorno-wrześniowy.

Wrzesień pachnie schnącymi liśćmi i gnijącymi jabłkami. Wiedźma obawiała się ciemnych, długich wieczorów. Jak co roku okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Wieczorne spacery mają swój niepowtarzalny urok. Ciemność koi, uspokaja. Pozwala odnaleźć właściwy punkt odniesienia. Można się w niej skryć i spokojnie pomyśleć.
Z końcem września, trochę zmuszona sytuacją, Wiedźma zdecydowała się na wolne od pracy. Wobec tego tygodnia wolności znacznie więcej jest oczekiwań, niż wobec lipcowych trzech tygodni nic-nie-róbstwa. Jest  u Wiedźmy mocne postanowienie poprawy, wewnętrznego odgruzowania się, mentalnych porządków, przewartościowania pewnych spraw i wydania szczerych, być może brutalnych osądów na ten czy inny temat. Jest kilka rzeczy na liście "Things to do" ale raczej takich dla przyjemności niż dla obowiązku. ZAtem październik oczekiwany jest z niecierpliwością.

środa, 12 września 2012

Numer Dwieście Dwunasty. Polodowcowy.

Wiedźma skończyła czytać Dukajowy "Lód". Czytała niespiesznie, delektując się pięknym językiem, niebanalnym miejscem akcji, wielopłaszczyznowymi bohaterami. Czytała niejednokrotnie po kilka razy jedno i to samo zdanie, by nie stracić sensu, by nic z wysublimowanej lektury nie zgubić. Czytała, niejednokrotnie potakując głową i przyznając Dukajowi w niektórych kwestiach rację, przy innych ciesząc się, że nie Wiedźma jedna w taki sposób myśli. Czytała i zbliżając się do końca mocno się go obawiała, jednak ktoś, kto pisze w taki sposób, nie może zawieść. Zakończenie przeszło oczekiwania Wiedźmy, która troszeczkę rozczarowana była jedynie tym , że to już koniec. "Lód" skończył się kilka dni temu, ale Wiedźma nie potrafi odłożyć go na półkę pełną przeczytanych książek. Nie zaczęła innej książki, by jeszcze choć przez chwilę być myślami z Gierosławskim, Szczekielnikowem i Muklanowiczówną. Jeszcze w rudej, wiedźmiej głowie kołatają się ich myśli, jeszcze głowę zaprzątają te czy inne ich zachowania. Po tym poznać dobrą książkę, że czytelnik nie chce się z nią rozstać. Wiedźma całkiem poważnie rozważa opcję przeczytania "Lodu" jeszcze raz, jeśli nie teraz, to za jakiś czas. Jest tego niemal pewna.

wtorek, 4 września 2012

Numer Dwieście Jedenasty. Pierwszowrześniowy.

Wrzesień zaskoczył Wiedźmę wyspami zeszytów i przyborów szkolnych w markecie i masą biało-czarnej młodzieży mijanej w drodze do pracy. Przecież jeszcze tyle czasu do rozpoczęcia roku szkolnego, myślała. W jej świadomości pierwszy wrzesień wciąż pozostawał terminem wielce odległym. Niestety i nieubłaganie przyszedł. W kwiaciarniach pojawiły się wrzosy, a przed domem przy odrobinie szczęścia, można już znaleźć kasztany. Sny pojawiły się jakieś. Zupełnie niezrozumiałe, ale dające się zapamiętać.
Przyszedł wrzesień, czas magiczny. Czas brania się w garść i za siebie, czas podsumowań i postanowień. Wiedźmi Nowy Rok. Tak znienacka. Nagle. Wiedźma jest na to zupełnie nieprzygotowana. Nie wie jak się zachować. Może właśnie dlatego przerwała blogowe milczenie.

środa, 11 lipca 2012

Numer Dwieście Dziesiąty. O Wolności.

Przez całe lata Malcontenta uważała, że Wolność jest wyborem, czy i kiedy chce się coś zrobić lub nie. Że Wolność jest możliwością nie robienia niczego przez dowolny okres czasu, jeśli się nie ma na to ochoty. Jest leżeniem w łóżku przez cały dzień i gapieniem się w sufit, jeśli w danej chwili ma się właśnie taką potrzebę. Jednak odkąd nic-nie-róbstwo stało się tak powszechne w życiu Malcontenty, odkąd opanowała ją Wszechmocna Niemoc, Malcontenta uważa, że prawdziwą Wolnością jest możliwość wykonywania zaplanowanych działań mimo niemocy, podłego nastroju czy wszelkich wymówek. Że wolnym jest tylko ten, który jest ponad wszystkie przeciwności. Kto robi to na co ma ochotę, a nie na co pozwalają mu warunki.
Dziś, czytając książkę o tresurze psów, Malcontentę urzekło stwierdzenie: Jeśli nie jesteś zdyscyplinowany, zmieniasz się w niekorzystną energię lub negatywne źródło. Nie może się z tym nie zgodzić. Zatem dochodzi do wniosku, że wolność i dyscyplina są tym samym. To dwa przeciwległe krańce tej samej rzeczy.

niedziela, 8 lipca 2012

Numer Dwieście Dziewiąty. Raskolnikowski.

Raskol podobno po rosyjsku znaczy rozłam. Raskolnikow zaś, główny bohater "Zbrodni i Kary", jednej z ulubionych książek Wiedźmy postanowił udowodnić, ze prawa moralne, czy jeśli ktoś woli, boskie, nie obowiązują jednostek ponadprzeciętnych, wybitnych. Podobnie jak Rodion, Wiedźma też chętnie zastosowałaby te teorie do usprawiedliwienia swojej niegodziwości. Uważa, że przezwyciężyłaby miliony nieprzyjemnych myśli i wyrzuty sumienia, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Co ciekawe, twarde reguły moralne jakimi normalnie w życiu kieruje się Wiedźma, w tym przypadku nie maja znaczenia, niby wyjątek potwierdzający regułę...Zastanawiające jest, ile Wiedźma jest w stanie poświecić, jak bardzo się  zatracić. Ale podobno pociągające jest właśnie to czego nie można zdobyć. Szkoda tylko, że równie prawdziwe jest twierdzenie, że są marzenia nie warte swej ceny i cuda przemienione w klątwy...

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Numer Dwieście Ósmy. Poniewczasie.

To nie tak, że jest dobrze, więc Wiedźma nie ma o czym pisać. To nawet nie to, że jest źle. Po prostu jest ciężko. Tak cholernie ciężko. Wiedźma musi się skoncentrować na tym żeby oddychać. Żeby nie krzyczeć. Żeby działać jak należy i sprawiać wrażenie opanowanej spokojnej i w ogóle nic-się-przecież-nie-dzieje. Wdech-wydech minuta po minucie. Przygniatające poczucie bezsensu i beznadziejności własnej sytuacji. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie wokół Wiedźmy syf. Bałagan którego nie można ogarnąć, ale też nie można uciec i zostawić go za sobą. Pozostaje tylko siedzieć cicho i czekać aż minie, albo wrócą siły, by po raz kolejny spróbować się odgruzować, chociaż właściwie nie ma się pojęcia po co. Nie ma ani punktu oparcia czy zaczepienia, nie widać też celu. Tylko Wiedźma, a wokół pył i mgła. Pocieszające, jeżeli o jakimkolwiek pocieszeniu można myśleć, jest to, że w tym stanie, emocjonalno-uczuciowe bolączki stały się nieistotne i zupełnie nie na miejscu. Jakby te uczucia należały do kogoś innego, a nie do Wiedźmy. I chociaż gdzieś głęboko słychać jeszcze ich echa, to nie ma już nadziei, przez co owe echa stają się jeszcze bardziej dramatyczne, a głód drugiego człowieka jeszcze straszliwszy. Wychodzi na to, że po raz kolejny Wiedźma mazgai się i użala nad sobą i własną niedolą. tyle, że jakoś musi się pozbyć emocjonalnego balastu. A skoro na nic innego nie może sobie pozwolić, bo na przechodzenie tematu brakuje czasu i sił, a wyżywanie się na innych jest ostatnią rzeczą jaką Wiedźma chciałaby robić, pozostaje tylko napisać co się myśli czy czuje w granicach własnej rygorystycznej autocenzury.  Pewnie powinna zapisać to na kartce, a później spalić i pod żadnym pozorem nikomu nie pokazywać, ale jak zwykle Wiedźma wybiera irracjonalne "wyrzyganie" się na blogu. Bo skoro nic nie jest tak jak być powinno, to ... no właśnie co? Czy jest dla niej samej usprawiedliwieniem, że zachowuje się głupio i niedojrzale bo inni też tak się zachowują? Czy w porządku jest nie robić nic, bo inni też nie robią? Czy można pozwolić sobie na niedojrzałość tylko dlatego, że ci, którzy powinni zachowywać się dojrzale, bo w końcu są dużo starsi, zachowują się jak dzieci? Jak zachować obiektywne spojrzenie gdy Wiedźmę duszą pretensje i żal, których nie można wypowiedzieć, by nie skrzywdzić tej drugiej osoby? I najważniejsze. Gdzie przebiega granica wolności, między tym by powiedzieć co się myśli i czuje, a tym, by nie ranić tym innych?

niedziela, 20 maja 2012

Numer Dwieście Siódmy. Nieprzemyślany.

Po raz kolejny Wiedźma rozbiła się o samą siebie. Ocknęła się ze świadomością, jak mało o sobie wie. Że szczerze mówiąc, nie ma pojęcia co myśli na ten czy inny temat. Nie wie. Dawno się na tym nie zastanawiała. Czy wie co ją cieszy, co sprawia jej radość? Nie myślała o tym. O wielu innych rzeczach też nie. Zdecydowanie łatwiej jest przyjąć za swoje, to co mówią inni. Wierzyć na słowo. Co jest ważne? Czy jest jeszcze ważne, czy ważne z przyzwyczajenia? Co Wiedźma myśli, a nie co Wiedźma wie, bo przeczytała, bo ktoś jej powiedział. I najtrudniejsze, czego Wiedźma chce? Nawet pobieżna analiza sytuacji, każe stwierdzić, że nie jest dobrze. Że należałoby wreszcie się ogarnąć, ustalić priorytety, harmonogramy, listy zadań i zacząć działać. Zrobić coś ze swoim życiem, ustawić je do pionu, a nie zbywać wszystko wymówkami. I najważniejsza zacząć myśleć samodzielnie i przede wszystkim o sobie.

środa, 25 kwietnia 2012

Numer Dwieście Szósty. Głęboko w środku.

"Dlatego równocześnie robię różne rzeczy, choć odrobinę zabijające smak pustki." (Cortazar."Gra w Klasy")

Wiedźma zamknęła się w sobie. Gdzieś w najgłębszy najciemniejszy kąt siebie wrzuciła nieznośne uczucia i tęsknoty. Zagoniła się w porządki, dodatkowe zajęcia. Byle nie myśleć o tym, co zdaje się być ważne. Byle dalej od siebie. Od nich. Żeby tylko ruszyć z miejsca, zrobić coś z sobą, zmienić. Nerwowo i niezdarnie. Niechętnie i niemal z bólem. Zaciska zęby, oczy i pięści. W myślach powtarza, że jest silna i da sobie radę...Tak na prawdę nie widzi sensu i czuje pustkę. Im bardziej od tego ucieka, tym bardziej ją gnębi.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Numer Dwieście Piąty. Pod powiekami.

Nieznośne uczucie. Paskudne. Jedno z najgorszych. Gorsze, niż mieć coś na końcu języka i gorsze niż czkawka. Wiedźma od jakiegoś czasu tak ma. Intensywnie myślała o projekcie. Tak długo i mocno, aż zwizualizowało jej się pod powiekami, jak powinno to wszystko wyglądać. Szkoda, że gdy tylko Wiedźma chce bliżej przyjrzeć się wyimaginowanemu obrazowi, ten się rozmywa. Co gorsza, nie robi się ostrzejszy, gdy już przestanie się o nim myśleć. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej wypłowiały i rozmyty. I tyle było z genialnego projektu, myśli Wiedźma na wpół zirytowana, na wpół zrezygnowana.

wtorek, 27 marca 2012

Numer Dwieście Czwarty. Policealny.

Z niektórymi ludźmi jest tak, że nawet jeśli nie widzieliście ich wieki to na takim spotkaniu po latach  wcale nie czujecie się skrępowani. Może chwilę należy poświęcić na wymianę informacji w stylu kto gdzie kiedy co i z kim, ale później wraca się do miejsca gdzie się ostatnio, przed laty, skończyło. Można bezkarnie żartować z siebie, zadawać niedyskretne pytania i nawet przez myśl by nie przeszło, ze można otrzymać tak zadziwiająco szczere odpowiedzi. Malcontenta zapomniała już, że tak można. Sobotni wieczór, mimo że cudowny,  mówiąc brutalnie dał jej po pysku. Pokazał, jak ugrzęzła w relacjach z przyjaciółmi. Jak bardzo są powierzchowne, pełne konwenansów okrągłych słówek i mimo wszystko obłudy. Wiedźma zakłada maskę, zaciska zęby i grzecznie słucha. Słucha pierdoł, które niekoniecznie ją obchodzą. Milczy. Grzecznie odpowiada, że u niej w porządku. Że nic nowego. Zmilcza, że sobie nie radzi, że nie umie nad pewnymi sprawami przejść do porządku dziennego. Że czuje się zagubiona i poirytowana. Że chciałaby, żeby to wreszcie jej posłuchano. Jej. I że gówno ją obchodzi, że ktoś ma taki czy inny sposób bycia, że nie ma zamiaru się przekrzykiwać, przerywać  i inne w tym stylu. Że chce normalnej szczerej rozmowy a nie jednostronnego bełkotu. Monologu. I to nie to, że Wiedźma ma do kogoś poza sobą pretensje. To na siebie się złości, że się na to zgadza, że tak jej wygodniej, że jej obojętne.
Wiedźma potrzebuje więcej takich spotkań jak sobotnie. Potrzebuje prostoty i normalności, spotkań bez masek, za to może z większą ilością alkoholu. I cieszy się bardzo, ze sobotni wieczór się udał, że tak pięknie było i że znów jest co wspominać.

piątek, 23 marca 2012

Numer Dwieście Trzeci. Przedwiosenny.

Przedwiośnie jest jak wyrzut sumienia. Przedwiośnie jest męką, utrapieniem. Piekłem, lub przedpieklem. Jest zbyt ciężkim płaszczem i zimowymi butami, na które można patrzeć jedynie z obrzydzeniem. Bo ile jeszcze trzeba w nich będzie przejść?
Przedwiośnie dręczy Wiedźmę na zmianę bezsennymi nocami lub snami z gatunku tych niepokojących, o których nie wiadomo czy coś znaczą, bądź są tylko projekcją ukrytych wiedźmich marzeń. Wiedźma nie zawsze pamięta co jej się śniło. Za to doskonale odczuwa niepokój przeniesiony ze snu do jawy.
Kartki w kalendarzu, utwory w marcowej playliście, spacery tymi samymi co przed rokiem trasami, wszystko nieznośnie przypomina, że minął kolejny rok, że czas ucieka, a Wiedźma nie jest w stanie nic zmienić. Echa tych samych uczuć, wspomnienia, wszystko nakłada się na siebie, a później na Wiedźmę. Otula ją jak całun, jak pajęczyny. Utrudnia każdy ruch.
Wiedźma jest zmęczona, obolała i rozdrażniona. Marzy o wolnym, o śnie, o tym wyśnionym. Żeby ktoś ją mocno przytulił, albo obudził z tego snu na jawie. Chce, żeby wszystkie kawałki rozbitego lustra poukładały się w ramie i przestały ją kaleczyć. Żeby żyła długo i szczęśliwie i z nim...albo żeby wreszcie się poddała. Żeby ta kurwa w zielonej sukience wreszcie jej odpuściła. Żeby...Żeby cokolwiek, ale wreszcie coś.

czwartek, 22 marca 2012

Numer Dwieście Drugi. Informacyjny.

Wiedźma serdecznie przeprasza wszystkich tu zaglądających za utrudnienia. Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że będzie musiała sankcjonować kto może a kto nie może czytać tych bzdur. Gdyby to o nią chodziło olałaby to. Zostawiła jak jest i niech tam sobie, bo co ją co ktoś...Ale sprawa wygląda inaczej bo nie ją, ale kogoś jej bliskiego obchodzi, że ktoś coś. Zatem aby być w porządku i uniknąć dalszych niezręczności Wiedźma sama siebie ocenzurowała. Ma nadzieję, że zostanie jej to wybaczone i że jednak nie zniechęci zbytnio czytających do czytania.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Numer Dwieście Pierwszy. O potrzebie samotności.

Wiedźma złapała się na tym, że nie pamięta kiedy była dla siebie. Spędziła czas sama ze sobą, spokojnie pomyślała. Zajmowała się wszystkimi innymi tylko nie sobą. Wysłuchiwała każdego, tylko nie samej siebie. Zgubiła się w innych. Tak było wygodniej. Słuchać o cudzych problemach, by przestać widzieć własne. Tym samym zrozumiała, że tak na prawdę, ludzie nie boją się samotności, a siebie samych. Własnych myśli pragnień. Tego, czym stają się, gdy nikt nie patrzy. Wiedźma postanowiła się zatrzymać w tym pędzie, gdzie nieustannie ktoś gadał, ktoś patrzył ktoś był. Postanowiła znaleźć dla siebie trochę więcej czasu. Pogadać, dojść do ładu.
Przeraziła ją ta kultura nieustannego życia w pędzie i towarzystwie. Życie w którym nie ma czasu na myślenie. Na poznanie siebie, na zatrzymanie.

niedziela, 5 lutego 2012

Numer Dwieście. Poszymborski.

Wiedźma nie ośmieli się nigdy powiedzieć, że lubi poezję. Poza tymi wierszami, które czytała w liceum na lekcjach polskiego, niewiele jest poezji po którą Wiedźma sięgnęła. Owszem, lubi Wojaczka. Przeczytała niemal wszystkie jego wiersze. Niektóre zna nawet na pamięć. Nie przypomina sobie jednak, by z własnej nieprzymuszonej woli sięgnęła po Szymborską. To, co przeczytała w szkole, wystarczyło jej, by stwierdzić, że Szymborska była królową słów, mistrzynią, która w kunsztowny sposób panowała nad słowami. To, w jaki sposób składała zdania, wiersze, jest niemal dla Wiedźmy bolesne. To zazdrość boli. Wiedźma szczerze zazdrości tego kunsztu. Staranności i precyzji. Przy wierszach Szymborskiej, własny język wydaje jej się plugawy, parszywy i brudny. Jak gwara średniowiecznych wieśniaków. Za dużo w nim słów, a za mało Słów. Jest miałki i rozlazły. Zawierający dużo słów, a przekazujący mało informacji. Czcza paplanina.
W równym stopniu co słowna wirtuozeria, Wiedźmę poraża doskonały zmysł obserwatorski Szymborskiej. To, jak pięknie pisze o cebuli i jak trafnie opisuje kondukt żałobny. Boże, jak Wiedźma chciałaby być tak bystra i przenikliwa, a do tego w równym stopniu ciekawa świata. Pozbawiona ignorancji dla rzeczy najprostszych i najbardziej przyziemnych. Na tyle elastyczna, by wciąż pytać, sprawdzać i zastanawiać się. Obserwować, nie przywiązując wagi do raz wydanej opinii czy wyciągniętego wniosku.
Żal Wiedźmie, że coraz mniej takich ludzi na świecie. Żal, że zniknął kolejny ideał niedosięgnięty.

czwartek, 2 lutego 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątydziewiąty. Dla Czarodzieja.

Wieczór. Ciemny i mroźny. Wiedźma wychodzi z pracy, zaczyna weekend. W miejscu pracy zostawia zawodowe frustracje, żale i antypatie. Cały ten bagaż niepotrzebnych emocji, zbędny ciężar zamyka za drzwiami. Wkłada słuchawki w uszy i rękawiczki na dłonie. Właśnie słychać Dead Can Dance "In the Wake of Adversity", a przez Wiedźmę przelewa się morze wspomnień. Dead Can Dance i Drone Zone - to dla niej, jakby drzwi do innego świata. Magiczne przejście, przez które mniej lub bardziej świadomie, ją przeprowadziłeś. Uśmiecha się zatem do tych wszystkich nieprzespanych nocy, głupot, które wtedy wypisywała, a dziś by się ich wstydziła. Uśmiecha się do ciężkich poranków, do wszystkich wagarów, których się dopuściła przez te nocne rozmowy. A przede wszystkim uśmiecha się do Czarodzieja. Do kogoś, kto bezinteresownie był w najtrudniejszych dla niej chwilach. Chciała podziękować, za to bycie, za niestrudzone i stoickie wysłuchiwanie bełkotu zranionej egocentryczki, za bezbłędne rozśmieszanie, za oddanie, zaangażowanie, za to, że wierzy w nią, gdy ona sama wątpi. Wiedźma mówiła już wielokrotnie, że jesteś jej ścianą płaczu czy bratem. Dziś do głowy przyszło jej jeszcze inne porównanie - lustro. Zupełnie magiczne lustro. Bo przeglądając się w nim, Wiedźma widzi siebie, ale zupełnie inaczej niż normalnie. Jest piękniejsza, mądrzejsza lepsza. Fantastyczna sprawa mieć takie lustro! Nikt tak jak ono nie dowartościowuje! I choć żal jest Wiedźmie cholernie, że rozmawiają dużo rzadziej i nie ma już tego szału, to jednak z perspektywy czasu uważa to wasze spotkanie za jedno z najważniejszych wydarzeń. Chciałaby, żebyś zawsze o tym pamiętał. Cokolwiek by się nie działo i jakkolwiek wasze życia by się nie potoczyły - jesteś ważny.
Wiedźma ma nadzieję, że czytając to Twoje czarodziejskie nigdy-nie-nasycone ego zapchało cały pokój i rozsadziło ściany pokoju, w którym siedzisz i to czytasz.

czwartek, 26 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątysiódmy. Opadły na dno.

Mimo zaciskania zębów, trzymania kciuków, zaklinania rzeczywistości i innych magicznych praktyk Wiedźma skulała się na dno, to samo z którego tak pracowicie się w ostatnim czasie wygrzebywała. Znalazła się tam szybko i zupełnie nic na to nie mogła poradzić. Owszem, mogła się rozpłakać - i rozpłakała się, mogła wrzeszczeć, kopać w ściany, rzucać mięsem i tym podobne - i to również uczyniła. Nie zmienia to faktu, że światełko na końcu tunelu, czy może raczej tak zwanej czarnej dupy, okazało się oczywiście nie wyjściem, a nadjeżdżającym pociągiem, który przejechał się po Wiedźmie w tę i nazad robiąc z niej po raz kolejny cień siebie i kłębek nerwów. Po raz kolejny również Wiedźma owy wypadek przeżyła. Podniosła się otrzepała czarną sukienczynę i usiadła na torach. Teraz siedzi i myśli, co tu dalej zrobić. Obiecano jej zmianę warunków pracy na lepsze, szanse na wykazanie się, wyżycie artystyczne i samorealizację. Warunki zmieniono, a jakże, jednakże na gorsze. Ale w tym wszystkim nie ta zmiana warunków jest najgorsza, a zawiedzione Wiedźmie zaufanie, zdeptana Wiedźmia nadzieja i poczucie własnej wartości. Takich rzeczy się nie robi. Wiedźma zatem obraziła się na pracę i robi jedynie niezbędne minimum. W tak zwanym międzyczasie zastanawia się nad zmianami, jakie kroki przedsięwziąć by było lepiej i cóż dalej ze swoją, pożal się boże, "karierą zawodową" czynić.

wtorek, 17 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątyszósty. W tendencji spadkowej.

Malcontenta bardzo stara się nie marudzić i nie poddawać. Mimo, że ostatnio wszystko jest nie tak. Nie po jej myśli, za to na złość i wbrew. Zaciska zęby, oddycha głęboko i po raz kolejny próbuje poukładać wszystko na swoje miejsca, uporządkować życie, odżywiać się racjonalnie, przemilczeć pewne sprawy i nie dać się ponieść negatywnym uczuciom. Czuje się słabo i ma ochotę zniknąć w odmętach łóżka.

piątek, 13 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątypiąty. W oka mgnieniu.

Wiedźma miewa czasem takie przebłyski, chwile trwające nie więcej niż oka mgnienie, kiedy wydaje jej się, że dostrzega istotę rzeczy. Słyszy głos, który zarówno jest i nie jest jej głosem. Słyszy go wewnątrz siebie, jednak pochodzi on jak gdyby z zewnątrz. Wypowiada on niezwykle celne uwagi, trafia w same sedno rzeczy. Niestety głos ten pojawia się zwykle niespodziewanie i niejako na granicy świadomości, trochę jak przekaz podprogowy. Nim Wiedźma powtórzy sobie w myśli nieco głośniej te słowa, a już się rozwiewają i tracą sens. Zupełnie jakby próbować złapać dym. Pozostaje jej tylko niejasne wrażenie, że coś jej umknęło, że ledwie otarła się o Rzeczywistość. Że przez chwilę była tak mądra i bystra jak zawsze chciałaby być. Niestety to wciąż zbyt mało by zrozumieć i przestać bezsensownie szarpać się z Życiem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątyczwarty. Hiphopowy.

Wiedźma była wczoraj, w ramach pracy na koncercie hip-hopowym. Była, mimo, że poza paroma wyjątkami, nie gustuje w takiej muzyce, a chyba żadna inna subkultura nie jest jej bardziej obca. Wiedźma na blokowiskach bywa okazjonalnie, w gościach, więc w życiu nie siedziała na ławce przed blokiem, nie jarała, ale na koncert postanowiła zajrzeć. Najpierw nieśmiało, niby tylko zerknąć czy wszystko w porządku. Później z pobudek czysto kulturowych - chciała zbadać jak bawi się społeczeństwo hip-hopowe, zafascynowana rytmicznym falowaniem tylko jednej ręki każdego słuchacza. Na koniec przyzna, że obejrzała cały występ, również dla muzyki, tak różnej odwiedźmich preferencji muzycznych, ale jednak dobrej.
Jakiekolwiek były motywy każące zostać Wiedźmie na koncercie, wychodząc z niego, Wiedźma cały czas myślała o różnicach i niezrozumieniu. Zastanawiała się czy hip-hopowiec wpuszczony na metalowy koncert patrzyłby na pogo i trzepanie głowami, tak samo skonsternowany jak ona patrząca na hip-hopowców

sobota, 7 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątytrzeci. Lekko przymuszony.

A i owszem. Wiedźma lekko się do pisania przymusza. Nie tylko z resztą do pisania. Do wielu innych rzeczy również w ramach zwalczania nic-nie-róbstwa wynikającego z perfekcjonizmu. Bo przecież jest już dużą dziewczynką i doskonale rozumie, że lepiej nie będzie, za to może być jeszcze gorzej. Dlatego lepiej jest zrobić coś na miarę obecnych możliwości, niż czekać na lepsze możliwości, które być może nigdy nie nadejdą. Podobnie z czekaniem na Nowy Rok, żeby pewne działania powziąć - Wiedźma tak się w tym czekaniu zastała, że przepuściła właśnie pierwszy tydzień tego Nowego Roku. Pora się otrząsnąć i zabrać do pracy. Przede wszystkim tej nad sobą, dlatego Wiedźma w ramach dzisiejszego zmuszania się, zmusiła się do zaktualizowania kalendarza i przeczytania książki, którą powinna skończyć czytać dawno temu. Tyle rzeczy wciąż do zrobienia, a Wiedźma wciąż tak nieogarnięta...

środa, 4 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiątydrugi. Zakompleksiony.

Wiedźma ma czasem, być może zupełnie słuszne, wrażenie, że ludzie biorą ją za idiotkę. Kiedy nierozsądną paplaniną próbuje wstydliwie okryć niezręczne milczenie. Albo kiedy jest zupełnie szczera i z całą nie przystającą jej naiwnością opowiada jakąś absurdalną historyjkę z jej życia. A może to zwyczajne wiedźmie kompleksy każą jej tak myśleć?

wtorek, 3 stycznia 2012

Numer Sto dziewięćdziesiątypierwszy. Dobrowolny.

Wiedźma leży w łóżku i przytłoczona wizją wcześniejszej pobudki nie może zasnąć. Myśli o nim. Że powinien być tu. Obok. A nie tylko jej samotne dłonie na poduszce. Myśli. Co byłaby skłonna oddać za jego bliskość. Dlaczego akurat jego. Nie kogoś innego. No właśnie. Skupmy się na tym. Pomódlmy za to...ojcze nasz bla bla bla, ale bądź wola TWOJA. Twoja, nie jej, bo sama nie wie czego chce. Co jest dla niej dobre. Bo tak jest łatwiej. Bezpieczniej. Wygodniej. Bo jak nie wyjdzie. Jak się spierdoli, to wtedy tak miało być. Taka była jego wola. Jego. Nie, kurwa, twoja nieudolność. Słodkich snów.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Numer Sto Dziewięćdziesiąty. Będący konsekwencją noworocznych postanowień.

Od kilku lat jednym z marzeń Wiedźmy jest prowadzenie regularnego dziennika a la Virginia Woolf czy Sylvia Plath. W zeszłym roku nawet się o taką próbę pokusiła. Skoro dziwnym zbiegiem okoliczności dostała nadprogramowy terminarz postanowiła w nim prowadzić dziennik. Puste linijki pod datą miały motywować ją do pisania. Niestety wywoływały efekt odwrotny do zamierzonego i ilość czystych stron przerosła Wiedźmę, podobnie ilość jej narzekań i ograniczona ilość miejsca na opis dnia. Niby dostała na urodziny notes, do którego mogłaby się z tym dziennikiem przenieść, tyle że postanowienie upadło. Odrodziło się w nowym roku, w postaci nieśmiałej chęci. Tyle, że Wiedźma nie potrafi być z sobą aż tak szczera. Przerasta ją pensjonarska forma i wizja siebie jako romantycznego dziewczęcia piszącego dziennik późną nocą i chowająca go pod materac łóżka. Kpina! Już lepiej chyba pozostać przy blogu. Co prawda nie pozwala on na całkowity emocjonalny i mentalny ekshibicjonizm, ale pozwala wyrzucić z siebie co najgorsze, zapisać co w danej chwili wydaje się mieć znaczenie. Przy tym wszystkim nie jest tak sentymentalny jak tradycyjny pamiętnik.

niedziela, 1 stycznia 2012

Numer Sto Osiemdziesiątydziewiąty. Pierwszy w nowym roku.

Nowy Rok. Nowa, czysta kartka do zapisania. Wiedźma odwraca stronę w swoim notesie . Będzie teraz, przez jakiś czas, pisać staranniej i częściej. Będzie starała się robić wszystko jak najlepiej, niczego nie odwlekać. Będzie się starała bardziej zdystansować i mniej spinać. Patrzyć z lepszej, dalszej perspektywy. Nie będzie sobie obiecywać za dużo, tylko realizować zamierzone cele. Powoli, ale skrupulatnie. Uwolni się od tego, co ją w życiu uwiera. Będzie lepiej. Tylko nie wolno się niepotrzebnie spinać, jeżyć i zamykać w sobie. Więcej wiary. I mniej histerycznych reakcji na tę kurwę w zielonym. Będzie dobrze.

Co zaś do samego końca starego roku, to Wiedźma wystąpiła w charakterze gospodyni skromniutkiej sylwestrowej domówki.  Żałowała odrobinę, że zorganizowała ją dla tak mocno elitarnej grupy, ale mówiąc szczerze, nie do końca czuła, że to jej impreza. Bała się, że będzie drętwo i chciała, by w razie czego, jej towarzyską klęskę oglądała jak najmniejsza liczba osób. A szkoda, bo jeszcze kilka bliskich jej osób z pewnością sprawiłoby Wiedźmie sporo radości swoją obecnością.
Zarówno po paru głębszych, jak i na trzeźwo sama przed sobą musiała przyznać, że przykro jej (tak, tylko i wyłącznie z powodu jednej osoby), że nie przyjęła zaproszenia na Sylwestra nad morzem. Choć, przekonuje samą siebie, tak było lepiej. Że po pierwsze przecież na początku nie wiedziała, jak wygląda lista gości zaproszonych na tę imprezę, a po drugie doskonale pamięta słodko-gorzkiego Sylwestra sprzed lat, gdy uparła się, że show-must-go-on i całą imprezę trzymała się dzielnie i pokazała kto ma klasę i kto co stracił, ale po powrocie do domu długo łkała w poduszkę.
Nie licząc, tej chwilowej, choć ciężkostrawnej myśli o tym, że być może powinna być gdzie indziej, Wiedźma zalicza Sylwestrową Noc do udanych. Może nie był to Sylwester Marzeń, ale było bardzo przyjemnie i sympatycznie. Oby w Nowym Roku jak najwięcej takich przyjemnych wieczorów i nocy. Amen.