wtorek, 3 stycznia 2012

Numer Sto dziewięćdziesiątypierwszy. Dobrowolny.

Wiedźma leży w łóżku i przytłoczona wizją wcześniejszej pobudki nie może zasnąć. Myśli o nim. Że powinien być tu. Obok. A nie tylko jej samotne dłonie na poduszce. Myśli. Co byłaby skłonna oddać za jego bliskość. Dlaczego akurat jego. Nie kogoś innego. No właśnie. Skupmy się na tym. Pomódlmy za to...ojcze nasz bla bla bla, ale bądź wola TWOJA. Twoja, nie jej, bo sama nie wie czego chce. Co jest dla niej dobre. Bo tak jest łatwiej. Bezpieczniej. Wygodniej. Bo jak nie wyjdzie. Jak się spierdoli, to wtedy tak miało być. Taka była jego wola. Jego. Nie, kurwa, twoja nieudolność. Słodkich snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz