poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Numer Sto Trzynasty. Ignorancki.

Ignorancja to cnota, mówi opis Wiedźmy, kiedy ta na gadu gadu jest dostępna w pracy.  Zatem cnota Ignorancja, w przeświadczeniu Wiedźmy aktywna jest tylko w pracy, może i racja, ale nie prawda. W pracy Wiedźma wznosi się na wyżyny ignorancji by jakoś w Przybytku Absurdu przetrwać. Natomiast z przykrością ostatnio stwierdziła, że ignorantką i to taką, że nic tylko walić w pysk żeby równo puchło, jest również, a może przede wszystkim Wiedźma w życiu prywatnym. I to tak do bólu. Prawdę mówiąc jest mocno zażenowana niedawnymi odkryciami, tego jak mało ją obchodzą inni, jak bardzo skupiona jest na sobie. Jaka jest arogancka przemądrzała i cyniczna, a przecież nie jest, nie tak do końca, gdzieś pod tą grubą tapetą jest Malcontenta, ta część nadwrażliwa, niestabilna emocjonalnie, ta łagodna, życzliwa i zdolna do poświęceń czysto polskich i mesjanistycznych. Ta o której wiedzą tylko nieliczni.
Może pora zdjąć choć część z tych wszystkich masek, które nosisz Wiedźmo?

piątek, 27 sierpnia 2010

Numer Sto Dwunasty. Przedwrześnowy.

Nie wie czy jest tak źle czy tak dobrze ponieważ wciąż jeszcze nie oswoiła myśli, ale zaczyna dostrzegać przyjemność w spacerach około piątej, jak dla niej nad ranem. Świat jest wtedy tak cichy i spokojny, teraz już okryty szarością i zapowiadającym jesień chłodem. Malcontenta w tej porannej szarówce i chłodzie czuje się wyjątkowo dobrze i bezpiecznie, tak jakby świat otulał ją sobą, jakby każdą świecącą jeszcze latarnią i lekko zaspanym jeszcze niebem mówił jej, że wszystko będzie dobrze, że wcale nie jest jego niechcianą częścią. Że jeszcze trochę, kilka dni i znów królem będzie Uriel, anioł września, jej miesiąca. Że trzeba kupić wrzos i nie zasuszyć go w tym roku.  Ze właśnie zaczyna się jej czas, jej nowy rok. I nie ważne co stało się, bo co ma być to będzie, ważne że teraz ona.

Publikując tego posta zwróciłam dopiero uwagę na datę. Urodziny mojego Jednorożca, Cyprysa. Gdziekolwiek jesteś, najlepszego.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Numer Sto Jedenasty, Skonfudowany.

Miało być lepiej, tymczasem Malcontenta czuje się jak w "Incepcji", świat przestawia się jej do góry nogami i w poprzek. Sama nie jest już w stanie ocenić co było, a co jej się wydawało. Nie wie co źle zrozumiała, które z jej gestów, słów i zachowań zostało błędnie zinterpretowane. Co doprowadziło do takiego wykrzywienia rzeczywistości. Bardzo chciałaby to wszystko wyjaśnić i wyprostować, tylko teraz już za późno. Teraz musi odnaleźć się w zastanym bałaganie.

niedziela, 22 sierpnia 2010

Numer Sto Dziesiąty. Przegrany.

Miarą przegranej jest krew. Twoja lub wroga.

Podobno.
Dla Malcontenty przyznaniem się do przegranej jest podejście w nocy do okna i gapienie się w niebo czy puste ulice. Tej nocy Malcontenta do okna podeszła wiele razy. Do swojego i do tego balkonowego w kuchni. Prawie zapomniała już jaki jest z niego w nocy widok. Nie płakała, a przynajmniej niedużo. Nie histeryzowała, no może nie licząc kilku uderzeń pięścią w ścianę.
Nie rozumie nadal. Przegrała. Zagrała stawiając wszystko na jedną kartę i przegrała. A przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały zupełnie co innego. Przecież jej się nie wydawało. Przecież to się działo na prawdę. Więc dlaczego? Czyżby za mało wiary w to, że może, musi się udać?

Jakkolwiek by nie było, Malcontenta staje przed wyborem czy przyjąć do wiadomości te niewystarczające jej wyjaśnienia i uznać sprawę za zakończoną, czy przyjąć do wiadomości te niewystarczające wyjaśnienia i znaleźć sposób, by sprawę zakończyć tak, jak chce tego Malcontenta.

środa, 11 sierpnia 2010

Numer Sto Dziewiąty. Wyemancypowany.

Poniekąd. Po wielu babskich rozmowach i temacie przemaglowanym w te i nazot i do zarzygania, przy nie jednym piwie, do panny Malcontenty wreszcie dotarło. Że wszystko leży w rękach kobiety i jak to kobieta nie załatwi, to nie będzie miała. To ona decyduje, to ona wybiera, to ona prowokuje działanie.
Naiwna Malcontenta zatem uczyniła wielki wysiłek i niewielkie działanie w zamierzonym kierunku, ale zgodnie z tezą okazało się ono zbyt małe by przynieść oczekiwane przez Malcontentę rezultaty. Sfrustrowana i lekko poirytowana faktem, że to jak z dzieckiem trzeba, prościutko i do bólu wyraźnie wszystko tłumaczyć, postanowiła sprawę doprowadzić do takiego czy innego końca zgodnie z umiłowaną swoją zasadą, że albo coś z tego będzie albo nie będzie nawet czego zbierać. Zatem niech będzie, że po raz kolejny zrobi z siebie idiotkę, ale powie co myśli i niech się dzieje wola nieba... Przynajmniej będzie miała czyste sumienie. Że spróbowała, że powiedziała. Uhhh!