Miarą przegranej jest krew. Twoja lub wroga.
Podobno.
Dla Malcontenty przyznaniem się do przegranej jest podejście w nocy do okna i gapienie się w niebo czy puste ulice. Tej nocy Malcontenta do okna podeszła wiele razy. Do swojego i do tego balkonowego w kuchni. Prawie zapomniała już jaki jest z niego w nocy widok. Nie płakała, a przynajmniej niedużo. Nie histeryzowała, no może nie licząc kilku uderzeń pięścią w ścianę.
Nie rozumie nadal. Przegrała. Zagrała stawiając wszystko na jedną kartę i przegrała. A przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały zupełnie co innego. Przecież jej się nie wydawało. Przecież to się działo na prawdę. Więc dlaczego? Czyżby za mało wiary w to, że może, musi się udać?
Jakkolwiek by nie było, Malcontenta staje przed wyborem czy przyjąć do wiadomości te niewystarczające jej wyjaśnienia i uznać sprawę za zakończoną, czy przyjąć do wiadomości te niewystarczające wyjaśnienia i znaleźć sposób, by sprawę zakończyć tak, jak chce tego Malcontenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz