wtorek, 25 grudnia 2012

Numer Dwieście Dwudziestydziewiąty. Świąteczny.

Święta w tym roku spadły na Wiedźmę jak grom z jasnego nieba. Był początek listopada, a chwilę później 20. 12 i nagle okazało się że na nic nie ma czasu i że ze wszystkim jest się daleko w tyle. I znów frustracja irytacja i rezygnacja.
To nie tak, że Wiedźma nie lubi świąt, bo lubi. Ale głównie pogańskie obyczaje z gatunku choinki, prezentów, wysyłania kartek czy spotkań z bliskimi. To jest dla Wiedźmy coś magicznego i godnego podtrzymywania tradycji.
Do szału zaś doprowadza Wiedźmę przedświąteczna mobilizacja i szaleństwo przygotowań, czyli przedświąteczne porządki i gotowanie dla pułku wojska. Suma sumarum na wigilijnej kolacji wszyscy są tak zmęczeni, tą kilkudniową przedświąteczną gonitwą, że nie dość, że ledwo skosztują każdej potrawy, to tylko patrzą żeby jak najszybciej skończyć tę szopkę, pozmywać górę naczyń i wreszcie wyciągnąć się w upragnionym łóżku. Na spokojne biesiadowanie nikt nie ma już ani siły ani ochoty, bo przecież w nawałnicy przedświątecznych zajęć wszyscy kłócą się o wszystko, a później przy stole mają udawać szczęśliwą rodzinę.
Do tego wszystkiego dochodzą kołtuńskie pseudo-katolickie zabobony, w rodzaju tego, że 24.12 na śniadanie nie można zjeść kanapki z szynką, bo grzech i post i zło. Podobnie z porządkami. Jakie dla boga, w którego z resztą Wiedźma chyba nie wierzy, jakie znaczenie dla boga ma ta szynka czy porządek w szufladzie biurka i czyste okna? No jakie? A jeśli jakiekolwiek, to co to za bóg?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz