piątek, 23 marca 2012

Numer Dwieście Trzeci. Przedwiosenny.

Przedwiośnie jest jak wyrzut sumienia. Przedwiośnie jest męką, utrapieniem. Piekłem, lub przedpieklem. Jest zbyt ciężkim płaszczem i zimowymi butami, na które można patrzeć jedynie z obrzydzeniem. Bo ile jeszcze trzeba w nich będzie przejść?
Przedwiośnie dręczy Wiedźmę na zmianę bezsennymi nocami lub snami z gatunku tych niepokojących, o których nie wiadomo czy coś znaczą, bądź są tylko projekcją ukrytych wiedźmich marzeń. Wiedźma nie zawsze pamięta co jej się śniło. Za to doskonale odczuwa niepokój przeniesiony ze snu do jawy.
Kartki w kalendarzu, utwory w marcowej playliście, spacery tymi samymi co przed rokiem trasami, wszystko nieznośnie przypomina, że minął kolejny rok, że czas ucieka, a Wiedźma nie jest w stanie nic zmienić. Echa tych samych uczuć, wspomnienia, wszystko nakłada się na siebie, a później na Wiedźmę. Otula ją jak całun, jak pajęczyny. Utrudnia każdy ruch.
Wiedźma jest zmęczona, obolała i rozdrażniona. Marzy o wolnym, o śnie, o tym wyśnionym. Żeby ktoś ją mocno przytulił, albo obudził z tego snu na jawie. Chce, żeby wszystkie kawałki rozbitego lustra poukładały się w ramie i przestały ją kaleczyć. Żeby żyła długo i szczęśliwie i z nim...albo żeby wreszcie się poddała. Żeby ta kurwa w zielonej sukience wreszcie jej odpuściła. Żeby...Żeby cokolwiek, ale wreszcie coś.

1 komentarz: