Panna Malcontenta przegląda zeszłoroczne wpisy na blogu i milcząco raczej ze zrozumieniem niż z politowaniem uśmiecha się do nich. Wie, że to jest pierwszy noworoczny wpis, mimo że od rozpoczęcia nowego roku minęły już dwa tygodnie, wie, że powinien być podsumowujący albo choć opisujący sylwestra, ale jakoś nie chce, nie potrafi.
Nowy rok wydaje się trudniejszy niż poprzedni, Panna Malcontenta zaczęła go ze łzami i śmiechem z rozmowami do białego rana i do utraty głosu. Z irracjonalnym zachowaniem godnym nastolatki i zdecydowanie zbyt krótką sukienką budzącą zazdrość koleżanek. Postanowiła nie robić postanowień noworocznych, ma tylko cichą nadzieję i apeluje sama do siebie by załatwić kilka spraw, których przecież nie można odwlekać w nieskończoność! A one przecież choć trochę uporządkują jej marny żywot i nie będą już przypominać o sobie przed snem.
Panna Malcontenta potrafi nadal histerycznie płakać tracąc oddech i gryząc nadgarstki. Dawno nie wypuszczane przez nią na świat demony okazały się potwornie głodne, toteż przy nadarzającej się okazji kąsały wyjątkowo łapczywie każdy skrawek słabości, każdą bliznę dostępną ich zębom. Przegrana Panna Malcontenta nuci swoim demonom smutną kołysankę, a kiedy one już zasną sama tępo wbija wzrok w rozświetloną nocną latarnią firanką. Ten gest przegranej, jakim jest w środku nocy siąść w fotelu i patrzeć w okno zagościł u niej na dobre. Smutnymi nutami zapomnianych utworów okłada świeże rany. Ból paradoksalnie uspokaja.
Panna Malcontenta ma zasznurowane usta (i rozsznurowane buty) jest zupełnie niezdolna do pisania czegokolwiek sensownego.
jest w tym bezsensie sens :) pozdrowienia noworoczne od stałej czytelniczki
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam noworocznie :)
OdpowiedzUsuń