poniedziałek, 28 grudnia 2009

Numer Osiemdziesiąty Piąty. Poświąteczny.

Strasznie trudno zabrać się za cokolwiek po świątecznym lenistwie, więc argumentem, że głupio by było pod koniec grudnia zaniechać noworocznego postanowienia i nic nie napisać. Dlatego leniwie siadam przed komputerem, i zabieram się do pisania, sama nie bardzo wiedząc jeszcze o czym. Wzrok z monitora ucieka mi na laptopa leżącego obok.
Cóż, święta spędziłam najlepiej jak mogłam, śpiąc czytając w łóżku i jedząc. Postanowiłam nie przejmować się konwencjami i tym że coś wypada coś się powinno a czegoś nie. Nie czułam klimatu świąt więc nie świętowałam.
Po raz kolejny przekonałam się, że jeśli sama o siebie nie zadbam to nie zadba o mnie nic. I jeżeli ktoś ma mnie rozpieszczać to ja sama. Stąd pod choinka laptop i kilka książek, bo w sumie co więcej do szczęścia Asicy może być potrzebne?

Ze świadomości wypycham wszelkie próby podsumowania roku. Za dobrze wiem, ze nie wypadną one korzystnie. Sylwester coraz bliżej a ja mam nastrój mocno średnio bankietowy. Co prawda kupiłam sukienkę i bieliznę pod sukienkę ale to przecież nie znaczy nic. Kupiłam bo trzeba było. Tak, właśnie ja zrobiłam coś nie dlatego że chciałam a dla świętego spokoju. Starzeję się i kruszeję...
Jeżeli mogę mieć jakieś co do Sylwestra życzenia, to chciałabym w tym dniu odebrać telefon od jednej, a może nawet dwóch osób. Od osób do których sama nie zadzwonię, choćbym nie wiadomo jak sponiewierana była.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz