poniedziałek, 26 grudnia 2011

Numer Sto Siedemdziesiątyósmy. Komediowo-romantyczny.

Wiedźma szczerze nie znosi komedii romantycznych. Nie chodzi jej bynajmniej o ich banalność czy trywialność. Nie chodzi o drugorzędne dialogi czy tandetne sceny. To wszystko jest w stanie zaakceptować, jako części składowe konwencji gatunku. Wiedźma nienawidzi tych filmów za złudną nadzieję jaką dają małym głupiutkim wiedźmom, takim jak ona. Przecież niejednokrotnie już się przekonała, że coś co zaczyna się jak film, najczęściej kończy się jak życie. Chyba nikt nie wie lepiej od Wiedźmy, że słowne potyczki i cięte riposty są bez znaczenia, a iskrzenie im gwałtowniejsze tym szybciej się wypala. Oglądanie tych wszystkich bzdur najzwyczajniej w świecie boli. Bo dlaczego skoro tamtym się udaje to jej, kurwa nie. Nigdy. Że nie ma happy endów. Nie w życiu Wiedźmy, gdzie im mocniej się chce tym dramatyczniej się nie udaje. I niech nikt jej nie karmi ułudą, że to wszystko po to, żeby koniec tej historii był z wielką pompą. It never happened to her.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz