wtorek, 6 lipca 2010

Numer Sto siódmy. Zabliźniony.

Wiedźma nawet nie wiedziała. Nic nowego, w sumie, że nie wiedziała. Za wszelką cenę chciała zapomnieć i zapomniała, po latach tamto wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Stało się idealnie obojętne, jak zeszłoroczny śnieg. Stopniało.
Blizny dawno przestały swędzieć, wobec czego Wiedźma przestała na nie zwracać uwagę. Zapomniała, że w ogóle są. Do czasu. Do chwili, w której bardziej niż zwykle trzeba ugiąć kark, mocniej wyciągnąć rękę. Blizny, a może raczej zrosty, skutecznie to Wiedźmie utrudniają, a ta, która wyjątkowo nie lubi bólu, a jeszcze bardziej się go boi, nie potrafi. Nie potrafi i miota się okropnie nie mogąc się zdecydować, czy podjąć wysiłek i narazić się na ból, ból, który z resztą podświadomie zbyt dobrze pamięta. Czy może lepiej zacisnąć zęby i podjąć ryzyko. Zagrać. Chcieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz