Jesień wita Wiedźmę chłodnawym zapachem, zimnem wkradającym się rano pod zbyt cienki sweter i szeleszczącymi pod oknem suchymi liśćmi kasztanowca.
Wiedźma nie czuje się gotowa na jej przyjęcie. Wcale jej nie chce. Może sobie zabrać kasztany, żołędzie i wszystkie, wszystkie liście, czy to żółte czy nawet czerwone,. Może sobie nawet wziąć jarzębinę i wrzos. Wiedźma sama się takim zeschniętym liściem czuje. Boi się, że Jesień zdmuchnie ją, przegoni, zakopie gdzieś pośród tysiąca innych, martwych, kruchych liści. Nie chce zimna, ciemności, deszczów i mgieł. Nie ma na nie sił.
Gdzieś, jakby poza samą wiedźmą wracają tęsknoty za zapomnianymi depresyjnymi kołysankami. Za Edgarem Alanem Poe i "Wichrowymi Wzgórzami", za pamiętnikiem Virginii Woolf, wszystkim tym co pachnie suchymi liśćmi, za jakąś nostalgią.
Pierwszy wrzesień przynosi dużo więcej refleksji, niż wszystkich świętych, ale nie ma w tych refleksjach nic dobrego ani budującego. Są wszystkie niedokończone i nieudane sprawy, niespełnione marzenia jak martwe motyle, jest chłodna pustka, szarość i nijakość, jakaś lepka wilgotna senność, która uniemożliwia wykonanie czegokolwiek. Jest chęć zapadnięcia w zimowy sen, rozwiania się w porannej mgle. Niejasne pragnienie ucieczki, gdzieś, gdzie wciąż świeci ciepłe słońce. Jest samotność, w której echem odbija się tykanie starego zegara. Kolejna trudna jesień do przetrwania.
Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
środa, 31 sierpnia 2011
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Numer Sto Pięćdziesiątydrugi. Sercowy?
Znalazłam sobie nowy awatar. Jakiś dziwnie znajomy. Niby nowy, a jakby był ze mną od dawna. Długo szukałam czegoś nowego, co by do mnie pasowało. A kiedy wreszcie przestałam szukać sam się znalazł. Kiedy ustawiałam go po kolei wszędzie przypomniało mi się że właściwie przypomina: stary wpis na starym blogu. Teraz mi z tym jakoś dziwnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)