Panna Malcontenta zaciska usta, zaciska zęby i oczy. W myślach sama siebie strofuje, że ma być silna, że nie wolno się bać, że przecież jakby coś, jakby coś to nic tonictonic...Nie chce nic mówić, nikogo oglądać. Czeka, aż pęknięte niebo spadnie jej na głowę i bardzo boi się wiosny, o której powoli wszyscy dookoła zaczynają paplać.
Do kolekcji piosenek przy których się poryczała dodała dziś Sharon den Adel & Anneke Van Giersbergen - Somewhere, szkoda tylko, że tego odkrycia musiała dokonać w pracy. Na szczęście nikt nie widział, jak zaszkliły jej się oczy, a nawet jeśli, to przecież to od komputera! A niech ktoś spróbuje sugerować coś innego. Nieważne.
Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
czwartek, 18 lutego 2010
niedziela, 7 lutego 2010
Numer Dziewięćdziesiąty Drugi. Sumienny.
Panna Malcontenta wybrała się dziś do ulubionej knajpki z przyjaciółką. Na szczęście lokal zmienił niedawno właściciela i panna Malcontenta znów jest tam anonimowa, a nie znana panu Barmanowi jako "Dzień Dobry Warka Strong". Zatem Panna Malcontenta poszła do baru złożyć zamówienie i niemal od razu jej uwagę przykuł siedzący przy barze mężczyzna. Panna Malcontenta wzięła go za najbardziej znienawidzonego przez nią wykładowcę, zatem gdy on obrócił się w stronę Malcontenty, powiedziała mu dzień dobry, zanim uświadomiła sobie, że to nie wykładowca, a obcy facet. Zażenowana opowiedziała popełnioną właśnie gafę przyjaciółce, myśląc, że chyba najwyższy czas załatwić sprawy związane z zaliczeniem przedmiotu.
wtorek, 2 lutego 2010
Numer Dziewięćdziesiąty Pierwszy. Przepełniony.
Naczynie na cudze smutki i żale jest pełne.
Całym swoim nieistotnym jestestwem naczynia, czuje, jak spada ta ostatnia kropla cudzego żalu, smutku, frustracji czy złości. Jest pełne do samego końca więc aż za dobrze wie co się teraz stanie. Naczynie drży, bo przecież przedmioty nie krzyczą, nie skomlą z żalu i nie gryzą własnych pięści, żeby zdusić krzyk bezradności. Ostatnia kropla burzy spokój szarej wody wewnątrz. Naczynie przyjmuje tę jedną kroplę ponad i czuje jak mętna ciecz rozbryzguje się na zewnątrz, woda pełna jadu chlapie prosto w oczy Wlewającego i dotkliwie je parzy. Wlewający jest zły i rozżalony. Czuje, że naczynie go oszukało, więc uderza w nie z całej siły. Reszta szarej wody rozlewa się dookoła, a puste naczynie z cichym brzękiem turla się po podłodze. Zawiodło. Wie.
Całym swoim nieistotnym jestestwem naczynia, czuje, jak spada ta ostatnia kropla cudzego żalu, smutku, frustracji czy złości. Jest pełne do samego końca więc aż za dobrze wie co się teraz stanie. Naczynie drży, bo przecież przedmioty nie krzyczą, nie skomlą z żalu i nie gryzą własnych pięści, żeby zdusić krzyk bezradności. Ostatnia kropla burzy spokój szarej wody wewnątrz. Naczynie przyjmuje tę jedną kroplę ponad i czuje jak mętna ciecz rozbryzguje się na zewnątrz, woda pełna jadu chlapie prosto w oczy Wlewającego i dotkliwie je parzy. Wlewający jest zły i rozżalony. Czuje, że naczynie go oszukało, więc uderza w nie z całej siły. Reszta szarej wody rozlewa się dookoła, a puste naczynie z cichym brzękiem turla się po podłodze. Zawiodło. Wie.
poniedziałek, 1 lutego 2010
Numer Dziewięćdziesiąty. Organizatorowy.
Tak organizatorowy, a nie organizacyjny.
Bo Malcontenta, jak zwykle szukając dziury w całym doszła do wniosku, iż jej mały burdelik zwany potocznie życiem najlepiej zorganizowałby notes, ale nie kalendarz. Panna Malcontenta rok temu próbowała organizować się z kalendarzem, ale niestety jej nie wyszło, dlatego w tym roku śliczny granatowy kalendarz, prezent od pana M. leży dziewiczy, pogrzebany gdzieś między swetrami w ogromnej szafie Malcontenty. Wymarzony notes powinien być gruby- żeby nie skończył się zbyt szybko i by nie było żal pisać czy rysować w nim bzdur. Powinien być w środku gładki, by właśnie i pisać i rysować można było. Koniecznie musiałby też mieć grubą i mocną okładkę, by nie zniszczył się w torebkach Panny Malcontenty, wypełnionych bóg-jeden-wie-czym. Sama okładka musiałaby oczywiście pasować do właścicielki, być "jej", tak żeby Malcontenta czuła z nim emocjonalny związek.
Jeśli ktokolwiek taki gdziekolwiek dostrzeże, Panna Malcontenta będzie wdzięczna za informacje.
Bo Malcontenta, jak zwykle szukając dziury w całym doszła do wniosku, iż jej mały burdelik zwany potocznie życiem najlepiej zorganizowałby notes, ale nie kalendarz. Panna Malcontenta rok temu próbowała organizować się z kalendarzem, ale niestety jej nie wyszło, dlatego w tym roku śliczny granatowy kalendarz, prezent od pana M. leży dziewiczy, pogrzebany gdzieś między swetrami w ogromnej szafie Malcontenty. Wymarzony notes powinien być gruby- żeby nie skończył się zbyt szybko i by nie było żal pisać czy rysować w nim bzdur. Powinien być w środku gładki, by właśnie i pisać i rysować można było. Koniecznie musiałby też mieć grubą i mocną okładkę, by nie zniszczył się w torebkach Panny Malcontenty, wypełnionych bóg-jeden-wie-czym. Sama okładka musiałaby oczywiście pasować do właścicielki, być "jej", tak żeby Malcontenta czuła z nim emocjonalny związek.
Jeśli ktokolwiek taki gdziekolwiek dostrzeże, Panna Malcontenta będzie wdzięczna za informacje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)