Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
wtorek, 5 lipca 2011
Numer Sto Czterdziestysiódmy. Mokry.
Pada, od trzech czy czterech dni. Niemal jednostajnie i nieustępliwie. Żeby chronić się przed deszczem Malcontenta wyjęła z szafy pseudo-skórzaną kurtkę i martensy. W tym zestawie czuje się jak męska lesbijka. Na domiar złego deszcz skutecznie niszczy wszelkie próby cywilizacji wiedźmich włosów, wobec czego Malcontenta zmuszona jest zaczesywać je wszystkie gładko do tyłu, w jakieś kucyki czy mini-koczki, co umówmy się, nie dodaje jej uroku. Ale to nie wygląd jest największym utrapieniem Malconteny. Prawdziwą udręką jest wrażenie, że przemokła tak dogłębnie, że nawet duszę ma już wilgotną. Nic tylko czekać, aż zacznie gnić i butwieć a na koniec wyrosną na niej glony. Będzie je podlewać własnymi łzami, bo ma ich w ostatnich dniach, aż nadto. Każdy dzień zdaje się być gorszy od poprzedniego. W głowie huczą wykrzyczane doń słowa, przy każdym potrząśnięciu ranią jak żyletki. To nie to, że wyjątkowo okrutne. Najbardziej boli, że ich nadawcą była osoba, po której nigdy by się tego nie spodziewano. Pękła jakaś tama, przez którą wylało się morze łez. Ktoś przekroczył granice. Przyzwoitości, godności, dobrego smaku. Przez spuchnięte od łez oczy Malcontenta widzi wyraźniej jak mali się robimy, gdy okrutną prawdę ktoś wykrzyczy nam w twarz. Malcontenta widzi i nie chce działać w ten sposób. Nie godzi się na łamanie cudzej godności, poczucia bezpieczeństwa czy zwykłej naiwności w imię wypaczonego pojęcia człowieczeństwa. Doskonale rozumie, że człowieczeństwo to także ułomność, ale nie taka na skalę wynaturzenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
„Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze”.
OdpowiedzUsuńPrzecież można prościej...