wtorek, 27 października 2009

Numer Siedemdziesiąty Piąty. Halloweenowy.

Można mnie zlinczować, ja wszystkie argumenty ZA doskonale rozumiem, sama jeszcze do niedawna byłam ich gorącą wyznawczynią, ale...nie wiem czy to dlatego, ze się starzeję i z wiekiem kark mam coraz bardziej giętki, czy z nudy czy po prostu z czystej chęci zabawy ale w pracy już drugi rok z rzędu świętować będę to hAmerykańskie święto. Mogłabym odprawić Dziady, ale nie wiem jak... więc zostaje mi Halloween. Przebieram się -tzn. strój wciąż wymyślam i układam w głowie, czekam aż przyjdzie peruka i farby do malowania twarzy. W pracy ciągle wycinam fragmenty dekoracji, szukam kolejnych, z niecierpliwością czekam aż K. zmontuje do końca wisielca. Mam z tego wszystkiego niepohamowaną dziecięcą radość. Radość, której w pracy mam jak na lekarstwo.
Może to wystarczające usprawiedliwienie dla obchodzenia obcych mi kulturowo świąt?

4 komentarze:

  1. świąt - nie świąt... to przecież tylko powód do imprezy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. to przynajmniej szczere obchodzenie. lepsze to niż sztuczny masowy przemarsz po cmentarzach tylko dlatego, że wypada, a przy okazji można się pochwalić nowym kożuszkiem, samochodem lub wspomnieć o tym, jak to cudowną mamy pracę.

    a ja odczuwam pewna sympatię do wyszczerzonej hamerykańskiej dyni. i nie zamierzam mieć z tego powoduu wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziady..? Prrrrroblem niewielki, potrzeba tylko ognia, strrawy i wiarry xP

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie z wiarą byłby problem drogi Anonimowy :)

    OdpowiedzUsuń