Wiedźma całe lata temu czytała dzienniki Kurta Cobaina, trochę mniej lat temu czytała dzienniki Sylvii Plath, a wczoraj, nie mogąc się oprzeć jednemu z cudowniejszych prezentów urodzinowych zabrała się z niemal dziecięcą ciekawością za dzienniki Virginii Woolf. Zainspirowana zdolnością autorki do tak zgrabnego opisywania codziennych zdarzeń, sama Wiedźma postanowiła, że ona też będzie się w tym wprawiać.
Problem polega tylko na tym, że Wiedźma nie lubi mówić o niczym, że nie ma zamiaru przyznać się do tego, jak bezproduktywnie spędziła przedpołudnie. Najpierw jak zwykle zbyt długo jedząc na śniadanie chleb z truskawkowym dżemem babcinej roboty, a później leżąc w wannie i doprowadzając się do stanu używalności. Jedyne z pożytecznych rzeczy, co udało jej się dziś zrobić, to oczytać się z pielęgnacją wrzosu, który w przypływie nadprzyrodzonej woli posadziła za oknem w zeszłym tygodniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz