poniedziałek, 2 lutego 2009

Numer Dwudziesty Drugi.

Podobno w czasie sesji głębokość dupy w której się aktualnie znajdujemy jest wprost proporcjonalna do długości chuja jakiego na dane zajęcia kładliśmy w czasie semestru. A jeśli dodatkowo się jest mną ...to wiadomo, że jest jeszcze gorzej.
Po wczorajszej wizycie w szkole i rozczarowaniu miesiąca pewnym panem wykładowcą, dziś mimo pierwszego dnia urlopu za żadne projekty się zabrać nie mogę. Siedzi mi na żołądku ciągle to czego wymaga się od wczoraj ode mnie na zaliczenie. Czuję, że sobie nie poradzę. Nie wiem jak się za to zabrać, nie wiem czy zwyczajnie nie olać skoro i tak powiedziano, że się nie uda. Właściwie to tak mnie to podłamało, że mam ochotę pieprznąć tą szkołą i czym prędzej o niej zapomnieć. Skoro ktoś ma mieć przyjemność upieprzając mnie na ostatnim roku ...to proszę bardzo chętnie bym mu tą satysfakcję dała, żeby się tylko ode mnie łaskawie odpierdolił.
Gardzę ludźmi, którzy nie potrafią swych osobistych uraz oddzielić od życia zawodowego. Pomijam brak profesjonalizmu, mnie się po prostu nie chce z taką osobą rozmawiać. Załamuję ręce, kręcę głową z politowaniem i obracam się na pięcie. Niestety tym razem się nie da...I nie chce mi się nawet o tym myśleć. O pisaniu nie wspomnę...
Jeśli ktoś nie poda mi ręki i nie pomoże mi tego poskładać to chyba sama nie dam rady (a przecież muszę ją sobie dać!).

Żeby choć trochę złagodzić wyrzuty sumienia nad dzisiejszym nic- nie-róbstwem czytałam opowiadania "Sfrancuziałego Argentyńca", które w ramach pracy dyplomowej ilustruję (jeśli mnie oczywiście do tej pracy dopuszczą). Dobry wujek Cortazar pozwolił mi się znów poczuć się, jak wtedy, gdy czytałam "Opowiadania..." po raz pierwszy. Pozwolił uśmiechnąć się do zalanej słońcem Argentyny i przypomnieć sobie wakacje sprzed paru lat, kiedy nic nie było trzeba a wszystko można było jeśli i kiedy się chciało.
Wzbogaciłam też swoję biologiczna wiedzę i sprawdziłam w googlach jak wygląda mambreta, pojawiająca się w jednym z opowiadań. Przede mną jeszcze kilka takich biologicznych zagadek, bo do przeczytania mam jeszcze kilka z opowiadań.

Nie będę już więcej marudzić. Kładę się spać a jutro biorę się do roboty ( oj, jak my wszyscy dobrze znamy to "od jutra").

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz