poniedziałek, 9 listopada 2009

Numer Siedemdziesiąty Ósmy. Mglisty.

Dyskretnym milczeniem pominęła fakt, że spóźniła się godzinę do pracy. Wróciła do domu zjadła obiad i przebrała buty. Zamieniła kozaki na wysokich obcasach na martensy. Zatrzaskując za sobą drzwi włożyła słuchawki do uszu i pozwoliła się porwać "Passion". Szła przez puste jakby obumarłe ulice, zachwycając się światłami latarni rozproszonymi we mgle. Od czasu do czasu spokój spaceru mąciły tylko wynurzające się z mgły czarne konary uśpionych drzew. Gałęzie rozgarniające mgłę skierowane ku niebu przywodziły na myśl wyciągnięte ku niebu ręce potępieńców. "Za dużo horrorów i fantastyki" skwitowała przyglądając się śpiącym aniołom na wystawie kwiaciarni. W kieszeni coś zadrgało, pospiesznie wyjęła z płaszcza telefon. Przyspieszyła kroku. Znów zwolniła niemal zatrzymała się przyglądając się tonącym we mgle wierzą kościoła. Nie czuła zimna, nie bała się mimo iż wyłaniające się z mgły postaci podobne bardziej były zombie niż ludziom. Przeszła niemal całe miasto, kiedy znów zadrgał telefon. "Gdzie jestem? Podziwiam dworzec z estakady...Co?! Minęłyśmy się?!". A przecież było to niemal niemożliwe na prawie zupełnie pustej ulicy. Zatem tylko nerwowy obrót na pięcie i odwrót. Coś jak przebudzenie się ze snu. Odkrycie mokrego płaszcza i włosów. Powrót z dalekiej podróży.

2 komentarze:

  1. panna, nie wiem jak to zrobiłaś ale zaczarowałaś mnie ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. nie taki był mój zamiar, ale dziękuję za ciepłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń