czwartek, 16 kwietnia 2009

Numer Czterdziesty. Wymuszony.

Sza. Nie wiem jak to jest, naprawdę cieszę się na spotkanie z nimi, witamy się buziaczki, misiaczki sama słodycz, a siadamy, zaczyna się rozmowa a ja milknę. Łapię się na tym, że patrzę gdzieś w okno, słuchając ich jednym uchem, że myślę o tym wszystkim czego im nie powiem, bo nie zrozumieją. Nie to żebym czuła się lepsza, ja po prostu... mam silne poczucie odmienności (?) dlatego dobrze czuję się milcząc. Kiedy milczę czuję się sobą... z resztą i tak niewiele mogę powiedzieć rzeczy, które mogłyby zainteresować, przynajmniej nie je. Jeśli mam jakiś, problem, mówię o nim w sposób lekceważący, w przelocie, tak, żeby zapomniały o tym zanim skończę mówić. Zastanawiam się na jakiej zasadzie jeszcze ta nasza przyjaźń, bo to przecież jest przyjaźń, funkcjonuje.

"Umiem być ciszą" w myślach powtarzam za Wojaczkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz