środa, 8 kwietnia 2009

Numer Trzydziesty Ósmy.

Spierdalaj. Te słowa dziś cisną mi się na usta do wszystkich i każdego. Spierdalaj, spierdalaj, po trzykroć jeden z drugim spierdalaj. Wszystkim się wydaje, że mają prawo obarczać mnie swoimi problemami, że mogą liczyć na moją pomoc. Otóż ja uprzejmie informuję , że nie. Że nie mam najmniejszej ochoty na pomaganie, bycie uprzejmą czy nawet na życzliwe uśmiechanie się. Zaciskam dłonie w pięści i gryzę się w język, żeby żadne "spierdalaj" mi się nie wymsknęło.

Walczę sama z sobą, wytrzymaj jeszcze piętnaście minut w kuchni z rodziną. Odbierz jeszcze jeden telefon w pracy, a później byle dalej od tego wszystkiego. Jak chore zwierzę uciekam gdzieś od ludzi, ze słuchawkami na uszach chowam się pod kołdrą i myśli jak skaczące po łóżku pluskwy zabijam jedną po drugiej.

Znamy już te mentalne doliny, wiemy, że są do przejścia, że tylko trochę czasu trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz