Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
piątek, 10 kwietnia 2009
Numer Trzydziesty Dziewiąty. Wielkanocny.
Bo ja po prostu uważam, że mnie się święta Wielkiej Nocy nie należą. Nie wierzę, w swoje zmartwychwstanie, więc nie powinnam świętować. I takie właśnie miałam założenie, tylko, tylko dziś te święta dopadły mnie jakoś tak niespodziewanie. Najpierw dyrektor zarządził, że o 12.00 idziemy wszyscy do domu, później wpadła jedna z naszych klientek z życzeniami i świątecznymi upominkami, co było strasznie, strasznie miłe, bo nic a nic nie spodziewane.
Później było już tylko gorzej, w domu rzuciło mi się na głowę, czy może poziom estrogenu uległ drastycznemu podniesieniu bo upiekłam mazurka. Tak, ja, JA moi drodzy czytelnicy upiekłam ciasto. Sama z siebie w dodatku - ostatnio takie wydarzenie miało miejsce osiem lat temu, jak dobrze liczę...
A później rzuciłam się w wir świątecznych porządków i nawet psu kąpieli nie przepuściłam.
Miejmy nadzieję, że to chwilowe zaburzenia emocjonalne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:))) uśmialem się troszkę...zabiegana 'Kruszynka'a tyle radości,gratuluje postępu(mazurek)i aktywnego spędzenia dnia:PPPP.pozdrawiam po %...Michał
OdpowiedzUsuńMichale - po pierwsze cieszę się, że się ubawiłeś :), po drugie co do mazurka- to nie wiem czy to postęp- ja nie gotuję/piekę nie dlatego, że nie umiem tylko dlatego, że mnie to nie pociąga ;)
OdpowiedzUsuńTo nie postęp to moim zdaniem niezły podstep i podpucha reklamowa :)
OdpowiedzUsuńMalutka:
OdpowiedzUsuńhihi :P a mnie sie tam wydaje, że pieczenie mazurka to dobry pomysł :P