Ciekawe, że życie może stać się po prostu zgodą (...). Zgodą, by się nie godzić na nic, by odchodzić przed przybyciem, zabijać, póki coś jeszcze nie jest w stanie mnie zabić.
poniedziałek, 1 marca 2010
Numer Dziewięćdziesiąty Czwarty. Prawdziwy.
Panna Malcontenta ma poważny problem. Problem z prawdą, z prawdami o uczuciach., o myślach. A największy problem to Panna Malcontenta ma z wiecznością. Bo chociaż doskonale wie, że wszystkie prawdy są szczerymi prawdami jedynie w momencie ich wypowiadania, to domaga się jakichś prawd wiecznych i ponadczasowych. Wymaga od ludzi tego czego nawet sam bóg chyba nie byłby w stanie jej zagwarantować. Nie potrzebnie cedzi słowa, żeby później nie musieć później się z nich wycofywać. Wstrzymuje uczucia, przeczucia i myśli. Czeka sama nie wie na co. Na wielkie namiętności, bohaterskie czyny i dramatyczne decyzje, do których zapewne nigdy nie będzie zmuszona. Zadziera głowę wysoko do góry zamiast poświęcać się drobnicy pod stopami, mimo iż doskonale wie,że nie powinna. Te wszystkie banały życia codziennego są jakoś niezgodne z jej naturą. Wyraźnie domaga się dramatu, który skutecznie dałby upust uczuciom. Drzemiącym w niej demonach. Bo chociaż Malcontenta obyciem przypomina Królową Śniegu, to wewnątrz niej kipią ogromne pokłady niespełnionych żądz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
życzę najserdeczniej jak tylko chyba można uporania się z potrzebą dramatu. można by np stworzyć dramat - sekunda po sekundzie, słowo po słowie, pauza po pauzie i szał po szale. asic mógłby grube książki pisać, mógłby historie tworzyć i dawać...dawać im życie.
OdpowiedzUsuńa dlaczego nie znalezc, albo choc nie poszukac tych wielkich czynow i bohaterskosci w codziennych chwilach? czy zycie musi byc wielka opera w najwiekszym teatrze swiata? moze lepiej zagrac pierwszaplanowa role w jakims malym przytulnym teatrzyku, albo ba1 zostac w nim rezyserem, a nie czekac na role statysty w wielkim przedsiewieciu?
OdpowiedzUsuń@neriko: może kiedyś, jak zobaczę usłyszę i poczuję odpowiednio dużo...
OdpowiedzUsuń@ bukasfriend: no właśnie o tym konflikcie ze sobą mówię, wiem że powinnam zadowalać się nocnym stoliczkiem szarej codzienności, a nie szukać hOlivierowskich szaf trzydrzwiowych,a mimo to ciągnie mnie do szaf i nic z tym zrobić nie potrafię.
dlaczego zadowalać się "nocnym stoliczkiem"? nie mówię, że to źle czy dobrze. ale dlaczego właściwie nie pragnąć wielkiego teatru i zadowalać się byle czym co przynosi los. tu trzeba po prostu zdecydować się na jedną ścieżkę. one nie są nacechowane dobrymi czy złymi wyborami - one po prostu są chyba wynikiem decyzji właśnie. wybór należy do ciebie (przynajmniej tak zawsze piszą w mądrych i niemądrych książkach) i można temu zaprzeczać nie robiąc nic... albo właśnie przekornie brnąć do przodu udowodnić że ma się jakiś wpływ. ja wierzę we wpływ, czego również i pannom życzę
OdpowiedzUsuń@neriko: jeśli chodzi o nocne stoliczki, to chodzi o to, że prawdziwą sztuką nie jest żyć tak jak byśmy sobie wymarzyli, ale zgodnie z naszym ja brać to co zsyła los, nie sztuką marzyć o życiu, a dobrze żyć takim życiem jakie mamy.
OdpowiedzUsuńno tak, ale przecie jedno nie wyklucza drugiego prawda? a przynajmniej ja się nie zgadzam na takie wykluczanie. nie można tylko czekać na to co zsyła los, i nie można tylko liczyć na wielkie marzenie. wykluczeniom mówię stop. buziakuję.
OdpowiedzUsuńno ja wlasnie o wyborze tez mowie - o rezyserii wlasnego zycia. a rezyser bierze to, co ma i probuje zrobic z tego to, co sobie umyslil.
OdpowiedzUsuńno właśnie, przecież ja też nie mówię o szukania środków ponad miarę, ale przecież to nie znaczy, że mam użyć tylko tego, co ma pod ręką, bo nie mam gwarancji że jak się odwrócę nie zjadę czegoś lepszego. czyli robimy mimo wszystko z tego, co mamy, ale nie przestajemy szukać tego, co mogłoby się także przydać.
OdpowiedzUsuń