wtorek, 4 października 2011

Numer Sto Sześćdziesiątypiąty, Krwawy.

Malcontenta otwarcie przyznaje, że jest tchórzem. Przyznaje również, że robi jej się słabo na widok krwi. Co prawda niewiele tej krwi w życiu do tej pory widziała, ale to wystarczyło, by o słabnięciu się przekonać. O tym, że krew jest lepka wiedziała tylko z książek i tylko z książek znała jej zapach. Jednak wszystko do czasu. Od środy Wiedźma wie już, jak krew klei się do palców. Doskonale zna już jej zapach, zarówno tej świeżej, jak i tej na zaschniętych bandażach. Wie też, jak ten zapach gdzieś podskórnie i podświadomie każe uciekać, jaki nerwowy nastrój wprowadza, jak niepokoi. Przede wszystkim jednak Malcontenta przekonała się, że jeśli sytuacja ją do tego zmusi, zaciśnie zęby i opatrzy krwawiącą ranę. Że nie odwróci wzroku jeśli będzie musiała się ranie przyjrzeć. I chociaż później będą jej się przez pół dnia trzęsły ręce, to zrobi, co trzeba.
Pociesza ją ta nowa wiedza o sobie. Ale jeszcze bardziej cieszy się, że zraniona psia łapa ładnie się goi. Że można już dziś było wyjść na krótki spacer, a za kilka dni będzie można iść trochę dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz