piątek, 14 października 2011

Numer Sto Sześćdziesiątysósmy. Dla M.

Wiedźma ma tylko nadzieję, że to karkołomne zadanie nie skończy się dla niej jak ostatnie pisanie "na zamówienie". Wierszydło, które wtedy stworzyła trzyma do dziś w najodleglejszym, najciemniejszym kącie biurka, by w razie potrzeby przypomnieć sobie, dlaczego nie pisuje poezji.

Znacznie prościej byłoby Wiedźmie pisać, gdyby sama wiedziała co czuje, a nie tylko jej się wydawało. Znacznie prościej byłoby, gdyby jej uczucia, odczucia, przeczucia, przypuszczenia i marzenia nie były umieszczone w jakimś rodzaju kalejdoskopu. który przy najdrobniejszym poruszeniu zmienia całe wzory.
Chociaż, właściwie te wzory, mimo, że za każdym razem inne, to cały czas zbudowane są z tych samych szkiełek.
"Jesteś moim niepokojem" mogłaby najkrócej powiedzieć. Bo w tym niepokoju zawiera się wszystko. Od ciekawości, fascynacji i zaintrygowania, które pojawiły się na samym początku, przez wszystkie sympatie, zadurzenia, niecierpliwości i irytacje. Szkiełka we wszystkich kolorach - zielone nadzieje, wyobrażenia i marzenia, niebieskie smutki i tęsknoty, fioletowe irytacje i złości, czerwone sympatie i pożądania, żółte zazdrości i najwięcej bezbarwnych czy szarych - niepewności i wątpliwości.

Tak jak w kalejdoskopie, w jednej chwili Wiedźma marzy o tym, by ją przytulił, a w następnej ma ochotę wykrzyczeć by "walił się na ryj" i " wypierdalał na księżyc". Z jednej strony potwornie chciałaby się z nim spotkać, z drugiej myśli, że lepiej tej fascynacji nie kalać spełnieniem. Że po co, że to byłoby tylko rozczarowanie dla niego, albo co gorsza, dla niej. A jednak wciąż nie może...Ba! Nie chce go sobie wybijać z głowy. Katuje się jakimiś okropnymi dla niej scenami, albo sama siebie wyśmiewa. Jest tym niepokojem trochę już znużona. Ma nieznośne wrażenie, że kręci się w kółko. Że wszystko już na tym etapie zostało powiedziane. Że trzeba zdecydować - albo pójść krok do przodu, albo skręcić zupełnie gdzie indziej i zapomnieć.  Ale właściwie dalej obstaje przy tym, żeby jednak to wszystko zweryfikować.  Skończyć albo zacząć. A z kolei na myśl o zaczynaniu od razu jej się wszystkiego odechciewa. Odechciewa się na samą myśl o własnej nieporadności, o tych wszystkich pomyłkach, błędach, które do tej pory popełniła. Wszystkie te etapy do przejścia, konwenanse do przerobienia, formułki do wypowiedzenia. Zupełnie jakby nie można było stwierdzić, że jest dobrze i w tym trwać, albo stwierdzić, że to nie to, przeprosić i iść dalej...
I tak naprawdę to Wiedźma sama nie wie, czy bardziej chodzi jej o osobę ( o której, tak na prawdę nic nie wie, a tylko domniemuje, wyobraża sobie) czy o uczucia, które w niej budzi...Więc Wiedźma się nie upiera - nie jest sama siebie pewna, więc nie chce niepotrzebnie zawracać głowy, robić nadziei...
Chyba najbliższe temu wszystkiemu, jest stwierdzenie, że Wiedźma jest bardzo ciekawa. Jak się rusza, jak mówi, jakie robi miny i jak pachnie. Tak, najzwyczajniej w świecie, bez zobowiązań, bez nacisków, tak po prostu.
I doskonale zdaje sobie sprawę, że to niemożliwe.

Cóż...Drogi M. nie wiem czy jesteś usatysfakcjonowany, ale się starała i była szczera na tyle na ile pozwalała jej autocenzura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz