Tysiące myśli jak brzydkie motyle, trzepocze mi w głowie. Próbuje wydostać się przez usta. Zamiast je wypuścić zagryzam wargi. Do krwi. Zaciskam pięści. Zagłuszam się, próbuję uciekać- oglądam setki zdjęć, czytam byle co i bez sensu. W żołądku mam supeł. Tłukę głową w mur, wiem, że za chwilę zrobię sobie jakąś poważniejszą krzywdę niż tylko przypadkowe rozcięcie ręki.
Rozgrzebałam dziś masę rzeczy i żadnej nie skończyłam, ciągle powtarzam, że od jutra, ale generalnie jeśli się mnie nie popchnie sama nie jestem w stanie nic zrobić, nie potrafię się na niczym skupić, czuję, że lecę w dół, że gonię sama nie wiem co. Czy tak wygląda wariacja?
Obsesyjnie słucham Huntera "Cztery wieki później..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz