... Szczęście było dziś w tym deszczu, w przekornie wysoko podniesionej głowie, w wodzie lecącej za kołnierz, w chlupaniu butów i rozmazanym makijażu. W uśmiechu zupełnie nie pasującym do sytuacji i przemokniętego żakietu. Szczęściem były ciężkie chmury, które pożałowały mi błyskawic i grzmotów, za to smagały ciało cięzkimi kroplami deszczu na granicy bólu.
Deszcz jakby specjalnie dla mnie, chwila w której poczułam się panią świata i jego częścią zarazem. Kilkunastominutowy intensywny prysznic z emocji i miejskiego marazmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz