poniedziałek, 19 stycznia 2009

Numer Piętnaście.

Dzień dobry Joanna W...ska B...skie Centrum Kultury w czym mogę pomóc?
Wypowiadam tę formułkę do znudzenia od niemal dwóch lat, rok na stażu i rok na etacie w tym przybytku absurdu. Lubię go a jednocześnie nie znoszę, nienawidzę i często pałam chęcią żeby go podpalić, albo przynajmniej wymordować połowę z załogi tego "statku pijanego".
Przez te dwa lata, a może raczej właściwie przez ostatni rok w pracy nauczyłam się, że nieważne jak bardzo będziesz się starać- dyrekcja i tak uważa, że tak po prostu powinno być, a za starania i tak nie zostanę nagrodzona. W mojej pracy liczą się raczej koneksje rodzinne i lizodupstwo. Ani jednego ani drugiego nie mam pozostaje mi więc powoli zamieniać się w rasową biurwę, która patrzy tylko, żeby jak najmniej zrobić w czasie swoich ośmiu godzin pracy. Uświadomiłam to sobie i zaczęłam się bać o swoją przyszłość, bo gdy rok temu przechodziłam ze stażu na etat, obiecywałam sobie, że jeszcze tylko rok, a później zmienię pracę. Teraz trochę się boję takiej zmiany, bo po pierwsze lepsze zło znane niż zło nie znane. Po drugie moja praca tak mnie odmóżdza, że boję się, że sobie nie poradzę na stanowisku wymagającym większej kreatywności, odpowiedzialności za własne decyzje. Boję się potencjalnie lepszego stanowiska.
Boję się też na zawsze utknąć w becekowiem, bo moja pieprzona przerośnięta ambicja mi na to nie pozawala. W głębi siebie wiem, że stać mnie na więcej, a jeszcze silniejsza jest pewność, że za takie wynagrodzenie jakie teraz dostaję nigdy nie będę w stanie samodzielnie się utrzymać.
Całe to dorosłe życie i odpowiedzialne decyzje mocno mnie przerastają.
Pocieszam się tylko tym, że jeszcze pół roku, no góra półtora...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz