Wydaje mi się, że jestem na skraju wariacji. Rozkleiłam się totalnie na drugorzędnym filmie i ryczałam, ryczałam i nie mogłam przestać. Dalej nie mogę... nie mogę i dobrze wiemy, że tak na prawdę to nie o historię w filmie tylko chodzi...Chodzi tak na prawdę o to wszystko czego nie ma.
Ale to jeszcze przecież nie wariacja, każdy ma czasem prawo poużalać się nad sobą.
Ja po prostu przestaję chyba myśleć. Na początku tygodnia szukając według hiszpańskojęzycznego spisu treści opowiadań do pracy dyplomowej nie mogłam znaleźć jednego, mimo kilkukrotnego przewertowania i przeczytania notki redakcyjnej, że trzymany przeze mnie w ręku tom zawiera wszystkie opowiadania z tomu Bestiario, którym się sugerowałam, a później okazało się, że szukam spisu treści (w tym momencie można się śmiać). I cała masa jest takich rzeczy sztućce chcę wyciągać z lodówki, otwieram szafę i nie pamiętam co chciałam z niej wyjąć.
A jak idę gdzieś, nawet do pracy, to nie patrzę którędy idę, tylko nogi mnie same niosą i dopiero po chwili orientuję się gdzie właściwe poszłam...
Czy to już coś znaczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz